Author Topic: Pod koroną dębu  (Read 12064 times)

Ellnasar

  • Goblin
  • ***
  • Posts: 36
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 67
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #45 on: May 27, 2015, 03:31:10 PM »
-Ścierpię zniewagę, ścierpię wyzwsika, niech się chędoża mam ich w rzyci Krasnolud zbliżał się do wilczura, spluwając pod siebie.Ale jedzenie, to rzecz, za którą nie wybaczam. I niech Wielmożna Waukeen pomoże i Kowal Dusz dopomogą mi bym nic temu wilkowi zrobił. Molrik złapał się za złoty medalion. Jego twarz przybrała nieco ciemniejszy kolor, a usta ułożyły się w grymasie. Zacisnął mocno zęby i szybkim ruchem, nawet jak na krasnoluda, zabrał misę wprost z paszczy wilka, nie okazująć ani ksztu strachu. Obejrzał ją i mimo kłów zwierza, nie była aż w takim złym stanie. Zapłacisz mi za to, zagroził i skierował się do swego wozu, odsyłając dwóch ludzi na swoje miejsca. Idę spać, dzięki za towarzystwo. Tak jak mówiłem, z rana wyruszam do Wrót Baldura sprzedać to co mam przy sobie. Jeżeli chcesz się przyłączyć zapraszam. Będę czekać, aż słońce wzniesie się do połowy nieboskłonu. A potem? Moradin wie, słyszałem, że w Przystani Nerimy coś się święci. Warto by skorzystać. Po odejściu Morlik, krótką chwilę wpatrywał się w niebo, wyszeptał krótką modlitwę i udał się na spoczynek. 

Kass

  • Grumpy Owl
  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 398
  • Propsy: 2
  • Palivec: "Wszystko to gówno warte"
    • View Profile
  • ID: 3064
  • Postać: Ranivira
  • Discord: Kartofel
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #46 on: May 27, 2015, 08:36:28 PM »
Z donośnym trzaskiem drzwi do chatki otworzyły się by ukazać błyskawicznie wychodzącą z wnętrza wojowniczkę, która wyjątkowo miała jakiś wyraz twarzy, a konkretniej niesmak. Po zamknięciu za sobą drzwi oparła się o nie i założyła ręce na piersi przyglądając się ponownie gromadkę zgromadzoną przy ogniskach. Natychmiast też zaczęła współczuć biednemu czworonogowi, który pechowo skupił na sobie uwagę tej jazgoczącej dziewuchy. Mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca mając w duchu nadzieję, że nie będzie zmuszona wysłuchiwać koncertu z wewnątrz.
Eona: To wiadomo co mnie obudziło - Aura autyzmu

Falco: Oficjalnie ogłaszam, że Kass otrzymuje badge`a "najsprawniej odpisującego gracz

Vesteng: Oto Kass w jej naturalnym środowisko. Spójrzcie na te oczy pełne życia, burze włosów... czyste szczęście. Stworzenia te żyją w symbiozie z kotami, które przynoszą im coś, co Kass widzi za szczęście, lecz tak naprawdę jest to pasożyt.

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #47 on: May 27, 2015, 08:40:22 PM »
Ferr patrzył na rodaka obserwując uważnie jego poczynania ze zwierzęciem, po czym prychnął i spojrzał na właściciela zwierzęcia chowając topór z powrotem za pas. Widać nie będzie potrzebny, a i sam czuł pewną ulgę, że nie będzie musiał z niego korzystać.
-Cóż...chyba tyle, jeśli o to chodzi, ale lepiej pilnuj zwierzaka.
Stwierdził widząc, że kwestia została załatwiona w taki oto sposób. Westchnął pomrukując coś pod nosem w ojczystej mowie i znów zasiadł przy ognisku krzyżując nogi, po czym zerknął na ludzkiego mężczyznę tuż obok.
-Kurwa...Gdybym nie był spokojny już doszło by do rękoczynów.
Prychnął kręcąc głową, po czym spojrzał na kapłankę. Upewniwszy się, że ta nadal żyła spojrzał na swojego ostatniego rozmówcę przyglądając mu się uważnie.
-Jak Cię zwą?
Zapytał o ile czasem przez nieuwagę jego imię nie umknęło mu, gdy nagle trzasnęły drzwi chatki, a ze środka wyszła ta strażniczka Czerwonego Czarodzieja...nie bardzo wiedział jak to interpretować...ale.
-Stawiam srebrnika, że kapłanka zaraz do niej pójdzie udzielać rad...co rzekniesz?
Zapytał nachylając się ku rozmówcy mówiąc szeptem, aby obie kobiety nie usłyszały jego słów.

Karg

  • Gnoll
  • **
  • Posts: 13
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #48 on: May 27, 2015, 09:18:49 PM »
Chwilę przyglądał się sytuacji z psem. W swoim życiu skrzywdził kilka osób. Znaczy zrobił coś komuś bez konkretnej przyczyny, natomiast zwierzęciu? Chyba nigdy. Na miejscu krasnoluda nie zareagował by tak ostro, to pewne. Wkurzony by był, ale nie na psa tylko na właściciela. No ale mniejsza rozmyślań nad tym okrucieństwem na zwierzętach. Nie jego potrawka, nie jego pies nie jego sprawa.
Spojrzał na mężczyznę i kobietę którzy wznieśli toast, za jego kompanów. Jedyne co z siebie wydusił to ciche, chyba słyszalne tylko dla siebie "Ta" Po chwili jednak nawiązała się ciekawa rozmowa... Rekrutują. Zamiast się błąkać jak smród po gaciach, mógł by do nich przyłączyć. Nigdy nie był typem bohatera w srebrnej zbroi, ale ci tutaj wydają się w porządku. Może czas by zdobyć jakieś stałe źródło dochodów... zmyślił się przez chwilę i dopiero pytanie kobiety wyrwało go z letargu.
-Co... aaa.. Ralen... ale wszyscy wołali mnie Sucharek...
Wyszczerzył się i palcem odsłonił lewy górny kieł który był lekko ułamany.
-Kiedyś jak byliśmy u jednego takiego kupca, jako ochrona karawany, w umowie był również prowiant, no tym prowiantem były tak twarde suchary że ułamałem sobie ząb... Mówisz że rekrutujecie? Co zapewniacie?

goon

  • Szczur
  • *
  • Posts: 7
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #49 on: May 28, 2015, 04:11:11 AM »
[Wybaczcie nieobecność, ciężki dzień.]

"Pchlarz" nie zajmował się wcześniej miską a jej wylaną zawartością, toteż krasnolud mógł spokojnie odebrać to, co zostało z jego posiłku. Ostało się nawet trochę mięsiwa i pomarszczony kawałek cebuli, lecz musiał być to naprawdę smutny widok dla, jak się okazało, tak wielkiego łasucha. Na widok nadchodzącego krasnala pies szczeknął łagodnie, jakby chcąc usprawiedliwić swój wybryk, przestępując z łapy na łapę i kiwając szarą głową niczym dziecko obserwujące latającą pszczołę.  Nie była agresywna i spokojnie poddała się ewentualnym pieszczotom kapłanki powarkując piskliwie, w swym głupiutkim psim duchu licząc, iż być może złagodzi lub powstrzyma ona gniew wielkoluda. Zaraz też zainteresowała się zawartością jej ust, próbując wyskubać jak najwięcej miękkiej bułki. Miała szorstki, psi język i nieświeży oddech. Pcheł jednak żadnych.

- Myślę, że ma to, czego chciała. - Odrzekł khazadom spokojnie olbrzym, odsłaniając surową twarz pokrytą drobinkami błota. Miał jasne, słomiane włosy uplecione w grube warkocze spływające wzdłuż czaszki, wygolone skronie i średniej długości brodę, rozdzieloną na trzy części. Błękitne oczy były duże i odrobinę wyłupiaste, co sprawiało, że spojrzenie Lorna skrywało w sobie pewną dzikość.
- Musicie nam wybaczyć. Za nami długa droga, a Tesk wciąż ma szczenięce zapędy. -Wyjaśnił, lekko kiwając głową w stronę blondyna ze skrętem. W geście tym można było dostrzec bardzo oszczędne podziękowanie. Bagaż dziewczyny póki co zignorował. Jego ciekawość skradała magiczna chatka, która wypiętrzała się jakby znikąd w tak oszczędnych warunkach. Póki co jednak przemilczał jej kwestię.
- Nie życzymy wam źle ani nie przyszliśmy bruździć... mówię oczywiście za siebie. - Dokończył jeszcze, spoglądając spod krzaczastych brwi na Tesk. Ta jakby wyczuła spojrzenie i wydała z siebie pojedynczy, żałosny pomruk.
« Last Edit: May 28, 2015, 04:28:39 AM by goon »

Vitkacy

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 107
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #50 on: May 28, 2015, 04:39:49 PM »
Blondas odwzajemnił skinienie głowy dzikusa. Swoją drogą bardzo elokwentny, ale nie znał ów brudasa, więc nie spodziewał się takiej wypowiedzi po nim. Woń diabelskiego roztaczająca się wokół palacza była coraz to mocniejsza. Istotom nieprzyzwyczajonym do tego aromatu mogło się zrobić jakoś tak... luźniej, ale każdy ma inną wytrzymałość.
- Lepiej, żeby się już nic nie stało. Niskie chłopy mają tendencję do szukania bitki, a jeszcze większą do szukania bimbru i wódeczki. Zwłaszcza jak nie mają humoru. - Trochę czasu podróżował z krasnoludzką kompanią i robił interesy to wiedział. Taki trochę obieżyświat z tajemniczego blondyna.
- Dokąd zmierzasz wielkoludzie? - Spytał będąc ciekawskim. Minęło już parę dni odkąd otworzył do kogoś gębę, więc przyda się teraz nadrobić ten czas.

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #51 on: May 28, 2015, 05:43:38 PM »
Blondas wzgardził jego zakładałem, na co krasnolud...skory do bitki jak to sam ujął burknął coś w swojej ojczystej mowie, po czym zaczął sobie samemu nakładać potrawki chochlą. Trzymał jednak mocniej licząc się z tym, że futrzak dzikusa może mieć chrapkę i na jego porcję.
-Dobra...było minęło...
Stwierdził, po czym zabrał się za jedzenie przegryzając to nieco suchawym chlebkiem
-Nie chrzań tylko siadaj, a i pies niech podejdzie...byleby, żeby nie próbowała mi kraść jedzenia...rękę mam do pracy przy kowadle...nie do głaskania
Ostrzegł jeszcze do wielkoluda na przyszłość i wcisnął do ust dość spory kawałek wieprzowiny i zaczął przeżuwać powoli zerkając w kierunku sąsiedniego ogniska.

Vitkacy

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 107
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #52 on: May 28, 2015, 06:49:01 PM »
Kapłan nie wzgardził zakładem krasnoluda, oj nie. Tylko gracz nie doczytał i taki mały kwiatek powstał.
- Aż tak dużo ona gada, że chcesz się zakładać krasnoludzie? - Zapytał w sumie zaciekawiony bo kapłankę wcześniej widział tylko przez chwilę. Blondas ściągnął z siebie kurtkę, a pod nią kryła się lekko zszarzała koszula wykonana chyba z jedwabiu. Drogi, acz bardzo wygodny materiał, lecz do walki jest do niczego. Zgasił niedopałek skręta o ziemię i ciekawskim wzrokiem omiótł po wszystkich wokół ogniska.

Karg

  • Gnoll
  • **
  • Posts: 13
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #53 on: May 28, 2015, 11:54:35 PM »
Kolejna chwila na przetrawienie słów jakie płynęły w jego stronę, od dwójki z którą rozmawiał. Spojrzał na sytuację jaka rozwinęła się przy drugim ognisku. Nie było źle... chyba się wszyscy pogodzili. Wrócił wzrokiem na ognisko i uśmiechnął się sam do siebie.
-Nie wiem... nie jestem typem wybawiciela i obrońcy. Bliżej mi do tych na których polujecie. Ale... nie mówię nie, z taką decyzją trzeba się przespać...
Wyszczerzył się i spojrzał na swój kubek. Chyba nadal nie był w nastroju do picia. Nie po tym co ostatnio mu się przydarzyło, po tamtej "przyjemności" będzie miał awersję do alkoholu na kilka miesięcy. Tak więc odstawił naczynie i sięgnął do worka z suszoną wołowiną, pociętą w długie, cienkie paski. Wyciągnął jeden i szarpnął go zębami i zaczął żuć. Słysząc ostatnie słowa mężczyzny lekko się zdziwił.
-Służycie do śmierci? Na co się przyda taki chociażby dziadek z mieczem?
Pytanie wypowiedział udawanym głosem starca, a trzęsące ręce podkurczył do piersi. Po chwili znów się wyszczerzył i ponownie szarpnął kawałek mięsa.

goon

  • Szczur
  • *
  • Posts: 7
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #54 on: May 29, 2015, 02:40:08 AM »
Olbrzym przekrzywił lekko głowę, masując dłonią obolały kark. Pod płaszczem zauważyć było można skrawek skórzanego napierśnika przeciętego workowatą torbą i gruby pas z pokaźnych rozmiarów zaśniedziałą klamrą w kształcie głowy wilka.
- Mieliśmy nadzieję dotrzeć do Beregostu, jednak napotkaliśmy... hm, drobne kłopoty. Trakty są niespokojne, więc okrążyliśmy je cisnąc przez las. Rozważałem wędrować aż do świtu, ale skoro mamy tu ogień...
Zastanowił się chwilę, po czym westchnął krótko. Sam był dość zmęczony, a odrobina głębszego snu na pewno dodała by mu sił.
- Odpoczniemy chwilę i ruszymy dalej.
Stwierdził w końcu, spoglądając na cudaczną chatę.
- Jesteście jakimś regimentem? Najemnicy? Straż? Może myśliwi?
Spytał, zdejmując z pleców pustawy kołczan i położył go na ziemi. Ani śladu łuku. Widocznie mieli awarię.

Angie

  • Guest
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #55 on: May 29, 2015, 04:34:41 AM »
- Hej! Nie bądźcie niemili dla piesełka! Pewnie był po prostu głodny!
Fuknęła na krasnoludy (ciągle mając w ustach pieczywo), osłaniając biedne zwierzątko własnym ciałem. Szybko jednak sytuacja została opanowana. Dziewczyna ostrożnie poklepała wilczura po głowie, ale gdy ten zaczął zbliżać się z pyskiem do jej twarzy, otworzyła usta, wypuszczając bułkę na ziemię, tak by zwierz mógł się posilić bez tykania jej jęzorem:
- Fuj!
Powiedziała marszcząc nos. Najwyraźniej lubiła głaskać nieznajome pieski, ale być przez nie oblizywana już niespecjalnie. Tym bardziej, że nie miała przy sobie żadnej chusteczki ani perfum. Ani mydła. Klepnęła wilczurka jeszcze parę razy po głowie i wróciła na swoje miejsce, obok blondyna. W całym zamieszaniu, nie zauważyła jeszcze, że Zahra wyszła z domku. Wojowniczka miała szczęście (jeszcze) i mogła delektować się spokojem.
- Jesteśmy nieznajomymi! - zakomunikowała piskliwie olbrzymowi, odpowiadając za całą resztę – Pani! Dzięki Ci, że rzucasz nas w krąg nieznanych charakterów, które z czasem połączą się więzami przyjaźni i miłości! Ooooch, miłość nie wybiera, miłość jest delikatna i niespodziewana! Gdzież można znaleźć więcej uczuć jak nie podczas romantycznych wypraw? Czemu jesteś brudny?
Przerwała nagle swój wywód, mrużąc oczy i patrząc na twarz wysokiego mężczyzny, pokrytą drobinkami błota. Reszta jej towarzyszy też nie była pewnie zbyt czysta, ale kapłanka zwróciła uwagę akurat na właściciela psa. Sama miała zaledwie nieco zakurzone pantofelki i nieco brudu na tyle sukienki. Reszta perfekcyjnie czysta. Wyglądała właściwie tak, jakby wcale nie podróżowała. Możliwe, że dopiero zaczynała swoją wyprawę.
- Miałam gdzieś chusteczkę w torbie, ale gdzieś mi się zawieruszyła, no nie? Bo zobaczyłam dwa krasnoludy i w ogóle, i wiedziałam, że mi pomogą w wyprawie do Przystani, i się podekscytowałam, bo w ogóle, i ten! Hmm... zaraz ją znajdę...
Powiedziała, po czym zeskoczyła znowu z pieńka i ruszyła mniej więcej w stronę, z której przyszedł wielkolud. Zagadka tajemniczej torby się najwyraźniej rozwiązała.

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #56 on: May 29, 2015, 07:58:57 AM »
Krasnolud szybko, i niezwykle skutecznie, opróżnił miskę z potrawką nie zostawiając nic do zmarnowania niemalże. Zaraz po tym odłożył miskę na ziemię przy ognisku, gdyby ktoś jeszcze chciał się uraczyć i nie miał własnego naczynia. Sam natomiast pociągnął łyk wody ze swojej manierki i spojrzał na olbrzyma słysząc jego pytanie.
-Przede wszystkim jestem kowalem...ale bić się umiem, więc jak i jako najemnik mogę popracować, gdy bieda w oczy spojrzy.
Stwierdził, po czym słysząc piskliwy głos kapłanki obejrzał się w jej kierunku i zaklął w swej ojczystej mowie, widząc, że póki co kobieta nie zauważyła ochrony Czerwonego Czarodzieja. Z westchnięciem i żalem sięgnął do sakwy po srebrnika, po czym wcisnął blondasowi.
-A żeby ci kutasa myszy i żuki wpierdoliły....
Rzekł pociągając nosem, po czym zerknął na olbrzyma, a potem na blondasa zauważając, że żaden z nich się nie przedstawił...chociaż jednego o to zapytał. Cóż, ich sprawa, przecież nie będzie z nimi podróżował dalej...chyba.
-Do Beregostu? W jakiej sprawie?
Zapytał znów zerkając w kierunku większego nieznajomego, a potem w kierunku jego psa.

Vitkacy

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 107
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #57 on: May 29, 2015, 11:05:45 AM »
- Ha... Prawie się nie pomyliłeś. Prawie. - Zgarnął srebrnika od krasnoluda i uśmiechnął się szeroko. Moneta i tak nie miała dla niego większego znaczenia, ale teraz służyła mu bardziej jako zabawka. Taka mała rada od gracza: Piszmy konkretniej z kim gadamy bo wcześniej gracz myślał, że krasnolud gadał z innym krasnoludem.
- Czyli żaden z was nie jedzie do Przystani? - Zapytał skonsternowany. Myślał, że cała ta karawana podąża w jednym kierunku. Jakże łatwo jest się pomylić.

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #58 on: May 29, 2015, 01:44:37 PM »
//Rady od gracza:
1. Czytajmy uważnie, Morlik już sobie poszedł ładny kawałek czasu temu, więc jest jeden kraś.
2. Jak Ferr pyta się o imiona, to niech postacie się przedstawią, bo pisanie ciągle blondyn i olbrzym to mało ciekawe...//


Prawie...
Przeżuł to słowo w ustach, jakby było kwaśne niczym cytryna w occie. Ale zakład rzecz święta, trzeba było dać srebrnika, chociaż Ferr nie należał do tych, którzy chętnie oddają srebro czy złoto.
-Ja jadę...z Morlikiem i tą o to kapłanką...niech Moradin ma nas w swojej opiece.
Dodał już nieco ciszej, po czym oparł się łokciami o kolana i wbił spojrzenie w płomienie swojego ogniska gładząc przy tym dłonią swoją długą, jasną brodę.

goon

  • Szczur
  • *
  • Posts: 7
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #59 on: May 29, 2015, 02:48:59 PM »
Lorn wysłuchał ich po kolei wysuwając ostrze z pochwy i wprawnym ruchem zatopił sztych w ziemi. Następnie zdjął płócienną torbę i zawiesiwszy ją na jelcu, zwrócił się w ich stronę.
- Fartem jest, że można jeszcze spotkać ludzi którzy nie rzucą się sobie do gardeł. Jestem Lorn. Z Luruar. W Beregost miarujemy osiedlić się na chwilę i obaczyć, czy aby na pewno jest tak spokojnie, jak mówią. Może ruszymy dalej na zachód i zbudujemy łódź, która poniesie nas dalej... Całe wybrzeże nęka chciwość i chore ambicje tutejszych... jarli. Z pewnością nie jest to ten sam zachód, o którym tyle słyszał.
Dokończył, przecierając zaciętą twarz dłonią. Suka po wtrząchnięciu pieczywa zaczęła najzwyczajniej w świecie żreć trawę. Na słowa barbarzyńcy na chwilę przestała to robić, lecz wkrótce znów nie mogła się wręcz powstrzymać.
- Myślałem, że od Wrót nie ma tutaj innych miejsc. Ale nasze mapy mogły być niedokładne.
Takie tyrady odnośnie punktów docelowych może i były nudne, ale jak łatwo było zauważyć większość osób przy ognisku to osoby praktyczne i twarde, nie zaś cudacy w zamszowych pantofelkach. Jasnowłosy wypuścił nosem trochę więcej powietrza niż zwykle, lekko nie dowierzając jej pytaniu.
- Jesteśmy w drodze już wiele dni, aż chyba straciłem rachubę. Szczęśliwie jednak kryzys miał nastąpić dopiero teraz.
Wyjaśnił rzeczowo, zbliżając się do ogniska by ogrzać kości.