31
Kto pyta, nie błądzi / Odp: Kontrczarowanie - z czym to się je?
« on: August 18, 2017, 04:29:31 PM »
A może w ogóle odpuścić sobie opcję i mieć spokój? Nie wszystko z podręczników musimy przenosić na Toril. Nawet nie powinniśmy.
Mamy rozproszenie magii, na wyższe poziomy możemy dopisać Większe Rozproszenie Magii czy coś podobnego. I wystarczy.
Najłatwiej przerwać magowi zaklęcie, wyrywając ze skupienia. Już prościej strzelić z procy czy głośniej krzyknąć. Ewentualnie, jeśli spodziewamy się czaru, wyciszyć delikwenta (Ciszę czy coś w tym rodzaju posiadamy? Też można dopisać). Ten, którego chcemy skontrować, i tak będzie miał przewagę inicjatywy. Zaklęcie musi wyjść z fazy planu i stać się widoczne, żeby móc wyprowadzić kontrę, ergo: już jakieś słowa inkantacji muszą paść, gesty zostać wykonane. Wcześniej nie domyślisz się, co czaromiot (i czy w ogóle szykuje). W samej zaś kwestii domyślania się...
... to w tym wydaniu kontrczarowanie podoba mi się jeszcze mniej. Bo o ile w wersji podstawowej działa jak jakaś magiczna homeopatia i od biedy daje się sfabularyzować (zbijamy czar identycznym), to w takim wypadku... co my właściwie robimy? Mruczymy swoje, ale jak to się ma do przerwania czaru konkurenta? Nie tyle psujemy mu jego koncentrację, co musimy wykazać się własną. W czym to niby wadzi tamtemu, by osiągnąć swoje? To, jaki czar snuje mag, jest właśnie istotne. Nie wiedząc, jaki, nie wiesz, jak zająć się własną kontrą, co powiedzieć, jakie gesty odczynić, ile czasu ci to zajmie i czy w ogóle ma to sens, bo może wojownik zdąży przeciwnika dopaść, zanim ty wypowiesz litanię. Nawet czary powszechnie znane mogą być inkantowane niewyraźnie, w obcym języku lub przy użyciu technik indywidualnych. Na Torilu możliwa jest personalizacja znanych czarów, dodawanie swoich i nauka o wiele bardziej różnorodna, bo bardziej fabularna, niż w grze ściśle wg podręcznika.
Sama nawet podpytywałam Asterota o to kontrczarowanie (zresztą nie tylko o to, wielkie dzięki za całą dotychczasową pomoc! ;)) i z grubsza widzę to tak, że jeśli odejmiemy rozpoznawanie zaklęć, to niewiele nam z tej opcji zostanie, wyjdzie rozpraszanie pod inną nazwą. Albo kolejna jego, bardziej skomplikowana wersja.
Oczywiście, zakładam, że mogła mi umknąć sytuacja, w której ta umiejętność naprawdę się przydaje i czyni różnicę jakościową. Jak na razie to: więcej grzebania = więcej rzutów = więcej komplikowania sobie życia, imho. ;-)
Mamy rozproszenie magii, na wyższe poziomy możemy dopisać Większe Rozproszenie Magii czy coś podobnego. I wystarczy.
Najłatwiej przerwać magowi zaklęcie, wyrywając ze skupienia. Już prościej strzelić z procy czy głośniej krzyknąć. Ewentualnie, jeśli spodziewamy się czaru, wyciszyć delikwenta (Ciszę czy coś w tym rodzaju posiadamy? Też można dopisać). Ten, którego chcemy skontrować, i tak będzie miał przewagę inicjatywy. Zaklęcie musi wyjść z fazy planu i stać się widoczne, żeby móc wyprowadzić kontrę, ergo: już jakieś słowa inkantacji muszą paść, gesty zostać wykonane. Wcześniej nie domyślisz się, co czaromiot (i czy w ogóle szykuje). W samej zaś kwestii domyślania się...
Co do rozpoznawania czaru, nie widze sensu tego wymogu. Kontrczarowanie robi sie kontrproduktywne przy takiej liczbie zaklec. Czary wlasnie po to maja komponenty werbalne i somatyczne, zeby bylo widac, ze ktos splata zaklecie. Niewazne jakie.
... to w tym wydaniu kontrczarowanie podoba mi się jeszcze mniej. Bo o ile w wersji podstawowej działa jak jakaś magiczna homeopatia i od biedy daje się sfabularyzować (zbijamy czar identycznym), to w takim wypadku... co my właściwie robimy? Mruczymy swoje, ale jak to się ma do przerwania czaru konkurenta? Nie tyle psujemy mu jego koncentrację, co musimy wykazać się własną. W czym to niby wadzi tamtemu, by osiągnąć swoje? To, jaki czar snuje mag, jest właśnie istotne. Nie wiedząc, jaki, nie wiesz, jak zająć się własną kontrą, co powiedzieć, jakie gesty odczynić, ile czasu ci to zajmie i czy w ogóle ma to sens, bo może wojownik zdąży przeciwnika dopaść, zanim ty wypowiesz litanię. Nawet czary powszechnie znane mogą być inkantowane niewyraźnie, w obcym języku lub przy użyciu technik indywidualnych. Na Torilu możliwa jest personalizacja znanych czarów, dodawanie swoich i nauka o wiele bardziej różnorodna, bo bardziej fabularna, niż w grze ściśle wg podręcznika.
Sama nawet podpytywałam Asterota o to kontrczarowanie (zresztą nie tylko o to, wielkie dzięki za całą dotychczasową pomoc! ;)) i z grubsza widzę to tak, że jeśli odejmiemy rozpoznawanie zaklęć, to niewiele nam z tej opcji zostanie, wyjdzie rozpraszanie pod inną nazwą. Albo kolejna jego, bardziej skomplikowana wersja.
Oczywiście, zakładam, że mogła mi umknąć sytuacja, w której ta umiejętność naprawdę się przydaje i czyni różnicę jakościową. Jak na razie to: więcej grzebania = więcej rzutów = więcej komplikowania sobie życia, imho. ;-)