Czerwona kropka, inkaustu kropla — sesja w Niezapomnianych Krainach
(planowany termin: start po ustaleniach z grupą wybraną do sesji)
Typ sesji: pośrednia (krótka, ale z możliwością „zamarudzenia” po drodze)
Czas trwania:— fabularnie: ok. 10 dni-2 tygodnie
— realnie: sesja w możliwie wartkim tempie (mile widziane codzienne odpisy, a przynajmniej brak przestojów)
Dla kogo (gracze): osób solidnych, niekonfliktowych i zdecydowanych odpisywać w tempie. Również nielękających się dłuższych postów i konieczności odgrywania, a nie tylko deklarowania posiadanych umiejętności.
Dla kogo (postacie): osób dyspozycyjnych. „NIE” dla cudów z czasoprzestrzenią i klonowania. :) Ze względu na specyfikę przygody, preferowani są konwencjonalni (niemagiczni) wojownicy/spryciarze ze zdolnością przetrwania. Magowie będą mieli pod górkę.
Liczba graczy: kilka osób, górny limit do negocjacji
Możliwe konsekwencje: każde
Przewidywane nagrody: unikatowe, oryginalne czary/przedmioty z Thay
Tło: sesja powiązana z fabułą Czerwonych Czarnoksiężników.
Thayska karawana z flagowej Enklawy w Proskur ma dostarczyć zapasy do Krawędzi Wzgórza, gdzie również Czerwoni Czarodzieje mają swój przyczółek. Dla oszczędności czasu i środków towary z eskortą teleportuje się przy użyciu kręgu.
Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem... Konwój wybitnie pechowo ląduje w równie niefortunnym miejscu...
Enklawy i punkty handlowe Thayczyków na zachodzie dostają rozkaz organizacji śmiałków, gotowych odnaleźć karawanę... lub to, co z niej zostało. Podobne zadanie otrzymuje również Erzav Tunn, Czerwony Mag z Przystani Nerimy.
Wiedza niejawna (aspekty ukryte, utrapienia): TAK
UWAGA!Bardzo możliwe, że właściwą NK poprzedzi rekrutacyjny MS (nie jest to pewne, ale należy być przygotowanym). Proszę też wziąć pod uwagę specyfikę zleceniodawcy. :>
PROLOG
Lato 1374. Proskur, Enklawa Thay, Ambasada. Biuro Khazark Cathin ZurnNajgorsze było czekanie.
I ten pot.
Mimo rześkiej, magicznej temperatury, Zinon Darnak prawie się gotował w luźnych, jedwabnych szatach. Materiał, zwykle tak przyjemnie chłodny, lepił się do ciała, gorąca strużka żłobiła plecy niczym kropla skałę. Za dużo tych kropel; jedna z nich właśnie przelała czarę.
Chciałby już wejść do środka i usłyszeć wyrok. Khazark jednakże była wciąż zajęta. Niepokój Zinona urósł w twardą gulę i zatykał przełyk.
Chociaż sprawa była pilna, Zurn kazała mu czekać. To gorzej niż źle. Ani chybi, pozostawiła Czarodzieja na deser...
Kryształy po obu stronach drzwi rozświeciły się, strażnicy przestali je zagradzać.
Darnak przełknął twardą gulę, odkleił materiał od spoconych boków...
● ● ●
Kiedy perorowała, nie śmiał podnieść oczu. Gdyby nie polecenie, nie powstałby z przyklęku. W końcu, zirytowana, rozkazała mu usiąść, z odrazą patrząc na sperlone czoło, drżące ręce, wargi bledsze niż papier. Niewidoczny sługa nalał wody z karafki. Oczy Cathin Zurn pociemniały jak burzowe niebo.
— Słucham, Darnak. Co masz na swoje usprawiedliwienie. Nie sądzę, żeby ci w czymkolwiek pomogło. Zwyczajnie jestem ciekawa... — Zadbane, ostre paznokcie zastukały w piękne, lakierowane drewno.
— Pani... — Powstrzymał się, by nie osuszyć całej szklanicy naraz. — Wiesz, jak dbamy o wasze... nasze... towary. Ten jeden transport... ostatecznie... tylko jeden, bo... Na co dzień... wiesz, czcigodna, jak bardzo się stara...
— Jeden? — Stuk-stuk-stuk. — Tylko jeden? Czy ja dobrze słyszę? — Powstała, przechyliła się nad biurkiem. Zinon skulił się, ledwo powstrzymał przed zamknięciem oczu.
— Tylko jeden, Darnak? A może aż jeden, co? — Wysyczała z niechęcią i złością. — Rozumiem, że nie cenisz naszych rzemieślników? Lekką ręką oddajesz bandytom jedne z najlepszych wyrobów na świecie? Tak, Darnak? Gildii zapłacisz za straty własną sakwą? A czym zapłacisz... mnie, Darnak? Za całe pośmiewisko? — Wbrew temu, czego szło się spodziewać, wcale nie podniosła głosu. Nadzorca karawan wiedział, co to oznaczało. Coś gorszego niż wtedy, kiedy Zurn pozwalała sobie krzyczeć. Gorszego od śmierci.
— Jakieś propozycje? — Zawisła nad uchem jak nemezis. Osa żądląca w tchawicę. Darnak wciąż nie mógł na nią patrzeć. Wpatrywał się we wszystko, co mógł, byle uniknąć wzroku Khazark. W gobelin z misternie wyszytym logo thayskiej Gildii. W złocony plafon z maszkaronami i szczegółowy portolan. Nawet w surową, beznamiętną twarz Nulara Rhyma, thayskiego rycerza i stróża przywódczyni Enklawy. Dziękował bogom, że opodal brakuje dziś Gałeczki — pieszczocha i chowańca Cathin, gałki ocznej z beholderowatych.
Na portolanie zaznaczono szlaki. Dekoracyjny parawan w kącie biura przedstawiał scenę targu. Zinon Darnak pomasował grdykę. Miał tylko jedno wyjście...
— Znajdę ich, pani. — Z trudem poznawał własny, schrypnięty głos. — Odnajdę konwój i... i... jego zawartość. Tyle, ile się da...
● ● ●
Wróciwszy do kwatery, kazał się polać deszczówką prosto z wiadra.
Miał jeszcze szansę.
I cały miesiąc.
Słońce wpadało przez szkarłatne zasłony. Wiatr poruszał krasnymi proporcami, na dole, malutkie z wysokości, czerwieniły się sylwetki magów.
Wielkie, krwiożercze wschodnie mrówki.
Znienawidził ten kolor.
Sny, które przyszły, były czerwone od krwi.//Zgłoszenia na pocztę w grze przysyłamy do... momentu, aż zbierze się grupa. Czyli im szybciej, tym lepiej. :)//