Kapłanka miała zamiar odpowiedzieć Sulinae, ale w tym momencie padł rozkaz by wyprosić panią. Dziewczyna zrobiła smutną minę, po czym spojrzała przepraszająco na... półelfkę:
- Wybacz, ale najwyraźniej wystarczy im tylko jedna przyzwoitka. Nie przejmuj się! Zaopiekuję się Twoim trunkiem! Poza tym na zewnątrz są bardzo sympatyczni osobnicy, na pewno znajdziesz tam towarzyszy rozmo... huh? Haa!?
W tym momencie Zahra złapała kapłankę. Ta zadarła głowę do góry, patrząc na nią swoimi dużymi oczami:
- Czyli że... ciasteczka to temat tabu? Czy dobrze rozumiem, że...
[…]
Nagle wszyscy w obozowisku mogli zobaczyć jak drzwi do magicznego domku otwierają się, a ze środka rozległ się nieprzerwany potok słów:
- ...i wiem, że taki strój musi być bardzo frustrujący! Ale to nie kwestia figury! To zbroja cię pogrubia! Wiem, że twojemu ukochanemu było przykro, bo powiązał te ciasteczka z jakąś sugestią otyłości, ale grube też jest piękne! To znaczy... to kwestia stroju! Liczy się du... - Chwilę później, przez framugę drzwi wyleciała ze środka ciemnoskóra kapłanka. Najwyraźniej, w ciągu zaledwie paru chwil zdążyła doprowadzić osoby zebrane w wyczarowanym domku do szału i ci postanowili się jej pozbyć. Ktoś silny musiał ją wyrzucić ze środka, bo dziewczyna dosłownie leciała w powietrzu. Była zresztą bardzo lekka, dlatego złapanie jej za fraki i miotnięcie w dal, nie stanowiło większego kłopotu. Co najciekawsze – mimo swej sytuacji, dziewczyna wcale nie kończyła mówić. Gadała frunąc, a sam rzut nie przerwał ani na chwilę jej wywodu:
- ...sza! Tak w ogóle będę miała przez to siniaki! I ten, i wszystko da się zrobić! Tylko musisz zdjąć tą zbroję i dać mi wziąć wymiary, a wtedy uszyję odpowiedni strój i będziesz mogła jeść tyle ciasteczek ile tylko...
Dziewczyna, na chwilę przed upadkiem zrobiła mocny wymach nogą, obracając ciało oraz podpierając się piętą w pantofelku o ziemię. Przeniosła ciężar na palce i dostawiła drugą stopę na ziemi, ze stanowczym, pewnym obrotem, zwracając się ku drzwiom domku. Zrobiła to z gracją, której na pierwszy rzut nie można by się po niej spodziewać. Uderzenie nie było więc tak straszne jak mogłoby się wydawać.
- ...zechcesz, bez martwienia się o atrakcyjność w oczach ukochanego! Ups... nie powinnam tego była mówić przy wszystkich. To niegrzeczne. Przepraszam!
Zawołała do zamykających się z hukiem drzwi. Wylądowała przy jasnowłosym mężczyźnie w skórzanej kurtce, który palił skręta. Dlatego rozsiadła się przy nim i jakby nigdy nic zaczęła gadać do niego:
- Na czym to skończyłam? A, tak. I jedziemy do Przystani Nemiry razem z... no... imię mi wypadło. Z nim i z nim! - wskazała bezwstydnie palcem na Ferrthilda i... Molrika. Najwyraźniej miała zamiar wciągnąć w swoją drogę powrotną nie tylko nieszczęsnego krasnoluda, który chciał podzielić się z nią chlebem, ale też jego pobratymca. Który miał wóz. Wozy są wygodne. - I to będzie wielka przygoda, wiesz? Mam taką nadzieję. W sumie to może nie do końca, bo jak wrócę do Przystani to i tak będę miała wiele przygód. Znowu będziemy musiały organizować Wielką Rozkosz. Ach, tak mało osób przychodzi na nasze przyjęcia...! Ale będę się bardziej starała! I jeszcze na pewno Siostra Maxibicce każe mi wspierać drużyny poszukiwaczy przygód w różnych misjach. Bo to ważne! Bo mogą być cenne dzieła sztuki i w ogóle! Rozumiesz?
Dziewczyna przez cały czas mówiła do blondyna, z którym wcześniej nawet nie zamieniła słowa. Teraz, ględziła tak, jakby już wcześniej go znała i kontynuowała jakąś rozmowę. Była dziwna. Ale ładnie pachniała. Perfumami liliowymi. To zawsze coś!