:)
ja zas odruchowo założyłam, że -ha czyta się [ha], tak w uproszczeniu. I tu się pojawia typowy kłopot języków słowiańskich. Końcówka -a sugeruje, że Beeraha to mianonik (l.p.) rodz. żeńskiego, choć słowo jest całkiem obce i nie ma powodu zakładać że [w tym języku] :) są rodzaje gramatyczne. Ale odruchjest, jak w tym, że Yokohama jest żeńska, a Tokyo nijakie - choć już 'w Tokyu' się nie mówi, a to z powodu tego, co z tą Beerah[ą].
Moim zdaniem nie ma wyjscia, pechowo wymyslone trochę z tym -h-a, bo we współczesnej polszczyźnie nie ma "swieżych" wyrazów z taką sytuacją (wszystkie są adaptacjami najczęsciej ukraińskimi – Sapieha, wataha, itp., gdzie w polskiej wersji zamiast -h-a byłoby -g-a, i stąd w msc. jest -że (Sapieże, wataże).
Tego nie da się zastosować do nazw, w których -h-a nie pochodzi od -g-a, niestety. Ale moim zdaniem łatwo sobie wyobrazić, że jesli meteoryt spadł w indonezyjskiej wsi Kampualangaha, to lepiej powiedzieć, że spadł w Kampualanagaha :) niż w Kampualangasze, bo to nie ma sensu :)
(sorki, ale jak już ktos zacznie w te tematy to nie umiem odpuscić :D)