Chciałem coś napisać, ale tylko podpiszę się pod tym, co oznajmił Crevan i dodam kroplę własnych przemyśleń.
Ja na samym początku miałem mnóstwo obaw. Robiąc postać zarówno władającą bronią białą, parającą się magią i pływającą na satku, czułem, że jest to trochę zbyt dużo, jak na początek. Wpadłem więc na pomysł, że sam sobie ograniczę początkowe zaklęcia do jednej szkoły i 6 zamiast 10. Po akcepcie, zadowolony ze swojej roboty zacząłem przeglądać coraz to nowe profile, wśród których kombinacja maga i wojownika (Momentami też z kapłaństwem, zielarstwem, alchemią, gotowaniem, szydełkowaniem, doskonałym skradaniem się i milionem innych rzeczy) jawiła się jako rzecz całkowicie normalna, pospolita wręcz. Zacząłem się zastanawiać "Cholera, ciekawe, czy oni też wzięli na siebie jakieś ograniczenia. Co będzie gdy się spotkamy w niezbyt sprzyjających przyjaźni warunkach"? Nie przeszkadzają mi grupki graczy, bo tak było i będzie - w życiu też nie smyramy się ze wszystkimi, tylko mamy jakąś tam "ekipę". Zadajemy się głównie z ludźmi o podobnych poglądach, zainteresowaniach itp. więc nie wiem dlaczego oczekiwać czegoś innego od gry. Ale zastanawiało mnie co w sytuacji spornej? Czy moje autobiczowanie się nie sprawi, że potem ktoś kto nie miał power oporów zarżnie mi postać jak indyka przed Świętem Dziękczynienia? Potem naszła mnie refleksja - Kur** Michał, opamiętaj się. Tyle zastanawiania się, tyle zepsutych nerwów i na co? Zawsze byłem "Strażnikiem Sprawiedliwości" i wlaściwie przez to tylko napsułem sobie krwi, a świata w żaden sposób nie poprawiłem. Ci, którzy mieli ciagoty do tworzenia parówek (Od tego, że w parówkach znajduje się wszystko, takie potoczne sformułowanie), dalej je tworzą. Ci, którzy ugrywali wszystko na chybcika, byleby tylko być mocarnym epickim wypasem dalej tak robili. Tylko mnie od tego wszystkiego było gorzej. Może to zbyt szczere, może zbyt brutalne, ale nie ma sensu walczyć z wiatrakami, bo to walka nie do wygrania. Można za to z nimi nie grać, a sesje rozpisywać z osobami o podobnym stanowisku. Zapewniam, że ostracyzm całkiem solidnie ucina wszelkie ambicje do bycia Machobossem Uberstronk. Gdy przyjdzie do tego starcia, którego tak się obawiamy, to wtedy będzie można zgłosić problem do Adminów i wystosować prośbę o weryfikacje osiagnięć takiego osobnika, a dopóki tego nie ma? Nie ma sensu rzucać kamieniami w samochód sąsiada, bo sobie kupił za pieniądze z przekrętu. Najważniejsze to dobrze się bawić, nie psuć sobie relaksu i być szczęsliwym we własnym ogródku. Całe szczęście Toril pokazał, że graczy nadal jest sporo i gwarantuję, że można sobie wybrać grupę do sesji, z którą zabawy będzie co niemiara. Tak mi się wydaje. Takie moje przemyślenia z ostatnich kilku lat. Moment, w którym gra przynosi więcej stresu, obaw i irytacji, niż zabawy, ekscytacji i emocji (Także negatywnych, choć związanych z fabułą, a nie innym graczem) jest momentem, w którym należy zadać sobie pytanie co robimy źle.
Pozdro ;)