ID: 2738
Czas, który mogę poświęcić grze: Pracuję, mam swoje forum, więc to różnie bywa, ale głównie zależnie od ilości roboty w pracy - większość weekendów wolne oraz w godzinach od 20 do zależne, na którą do roboty dnia następnego.
Pomysł na sesję wpiętą w wątek główny:
(https://i.imgur.com/V3su1vP.png)
Muzyka:https://www.youtube.com/watch?v=xDEXjJvexdk (https://www.youtube.com/watch?v=xDEXjJvexdk)
Dawno temu, kiedy jeszcze istoty dwunożne, dopiero swe cywilizacje rozwijać zaczynały, smoki w krainie dominowały.
Wprawdzie, wojny między sobą toczyły, o to, które z nich są najsilniejsze i najmądrzejsze, to zawsze, przestrzegały jednej reguły. Acz, do śmiertelnych dwunogów zbliżać się wolno nie było. Każdy, kto miał czelność, przykazanie złamać, karą śmierci był nagradzany.
Jednak, smok pewien, co dawno młodzieńcze lata za sobą miał, ciekawością kierowany w okolice Zazesspur się zapuścił.
Słabe pachołki, obserwować począł. Zachowanie ich oraz poczynania analizować zaczął. Nie uważał ich za wrogów, ani za przyjaciół. Wiedział jednak, że istoty te, inteligentne były, bo ogień stworzyć potrafiły i wodę z niczego przywołać. Zatem, tajniki magii obce im nie były.
Razu pewnego, smoka kryjówkę niewidomy chłopiec odnalazł. Na spacer, ze swym psim przewodnikiem się udał. Gadzina, owa, myśląc, że odkryta została człeka zabić chciała, lecz w chwili ostatniej, ślepotę jego dostrzegła.
Licząc, że chłopca zdołać oszuka, za inną istotę się podał. Coby sympatię młodziana zdobyć i długa rozmowa więź między nimi stworzyła. Przyjaźń powoli, rosła i na sile przybierała. Chłopiec dorastał, zaś ze smoka, życie powoli uchodzić poczęło. Śmierć krokami wielkimi się zbliżała, więc czas rozstania nadszedł.
Wtedy, młodzian powiedział, że w nawet smoki, w samotności umierać nie powinny, co gadzinę wielką zdziwiło. Smoczysko bowiem, uważało, że przyjaciela swego okłamało, acz ten od początku samego, wiedział kogo na drodze swej spotkał.
I nocny jednej, gdy dni smoka coraz krótsze już były, Zazesspur w ogniu stanęło. Łuna niebo gwieździste otuliło, niczym płaszczem czerwonym. Stary już smok, o przyjaciela się zmartwił, a wiedząc, że dni jego już bliskie, do miasta się udał i dostrzegł, jak dwunogie istoty, okrutne być potrafią. Istot niewinnych krew na ulicach lśniła. Nikt, na smoczysko uwagi nie zwracał, zupełnie tak, jakby zaślepieni nienawiścią byli.
Gadzinie serce pękło, gdy przyjaciela w agonii odnalazł. Nie bacząc, że obecność swą ujawni, w ogień się rzucił, by tego, co smocze serce roztopił ratować. I mimo, że ran nieco od języków parzących otrzymał i dwunogów co gadziny się mały zbiec zdołał. W jaskini pod miastem, głęboko, gdzie ciekawskie światło Księżyca nie zajrzy, ukryć się zdołał.
Smoczysko w smutku się pogrążyło, kiedy z młodziana życie prawie odeszło. Wtedy gadzina zapłakać zdołała, a łza, gdy ziemi dotarła jasnym blaskiem zalśniła. Zaś, gdy światło opadło, tylko posągi dwa dojrzeć można było. Smoka, co przyjaciela drogiego otula i przed złym światem chroni.
Smok serce człowiekowi oddał i wierny do końca pozostał. A zyskać gadzie serce, to dar największy.
Podobno, miasta mieszkańcy, gdy jaskinię odwiedzili w smutku się pogrążyli, widząc, gdy jaskrawe światła, niczym serca bicie z posągów emanować poczęły. Głosić zaczęli, że dusze ich zaklęte spokoju doznać nie mogą i tylko, serce ze złota i dusza ze srebra zdoła ukoić dusz ból.
Czas jednak mijał, ale nikomu nie udało się bólu ukoić i mimo, że legenda spisana została, to z biegiem lat tylko opowiastką się stała. A potomkowie tych, co historię pamiętali odeszli z tego świata, nie przekazując dalej, gdzie jaskinia i przyjaciele zostali pochowani. Miasto zaczęło się rozrastać, aż w końcu całkiem zapomniano, że gdzieś pod Zazesspur smok i człek spoczywają.
Jednak, los chciał, że po dekadach wielu kilku śmiałków, co przygodę we krwi mieli, zadecydowali, że sprawdzą prawdziwość legendy, jednak...czy dane im będzie wytrwać do końca?