Jest sobie osada X. To oczywiste, że ludzie wybiją wilki i niedźwiedzie wokół, na ile to możliwe, coby spokojnie móc egzystować. Nie trzeba do tego armii zawodowych żołnierzy czy myśliwych, bo zwyczajnie zaczną zastawiać wnyki i inne takie. Drobnymi krokami do celu. I po 5-6 latach im się to uda, bo albo wybiją, albo zwyczajnie wystarczająco zniechęcą takowe stworzenia do podłażenia bliżej ludzkich siedzib. I tak samo jest tutaj, tyle, że masz : strażników miejskich, elitę i elitę elit, jak to określiłaś. Do tego dolicz niezależne jednostki pokroju paladynów, kapłanów, łowców, pogromców, najemników i całej reszty. A teraz pytanie, czemu to robić i skąd fundusze, bo jak tak czytam, to pewnie zaraz i tu się zacznie drążenie, to pozwolę sobie przedstawić od A do Z.
Powstaje sobie osada, miasteczko, Wypizdowie Mniejsze. No i ludzie jakoś muszą tam żyć, chcąc, nie chcąc, lipnie umierać tak o. No to dbają o bezpieczeństwo okolicy. Potem pojawiają się kupcy, bo przecież oni lubią sprzedawać towary, których w Wypizdowie nie ma, a w zamian brać to, czego lokalni mają za dużo. Tyle, że kupiec lubi sobie jeździć po bezpiecznym szlaku, toteż chętnie dołoży do interesu, jeżeli to pozwoli ugruntować stały szlak handlowy. Zwłaszcza, jeżeli jest w dość wygodnym miejscu. Zjeżdża się więcej lokalnych. budują sobie kapliczki, świątynie i inne takie, bo religia jest fajniutka. Zjeżdżają się kapłani, paladyni. Pojawiają się gospody, zajazdy. Pojawiają się najemnicy. Wszystko rośnie. Ludzie się bogacą. Miasteczko się rozwija. Czyli trzeba je rozbudowywać. Czyli trzeba coraz dalej zabezpieczać teren, aby nic nie przyłaziło, bo jednak głupio tak, zbudować dom, a rano przyjdzie wiwerna/stado orków i na dobry dzień wpierdol i czerwony kur. Jak wybiło się co gorsze w pobliżu, to można zacząć się zapuszczać dalej, do granic opłacalności. Potem nikomu się już nie chce, bo potworów wszędzie pełno, zwierzyny takoż, a jednak pojawiają się i inne ważne rzeczy do zrobienia, tym bardziej, że teren do ochrony rośnie.
I w tym momencie robienie takich map jest nie dość, że koszmarnie ryzykowne (wszak to legowiska, a nie miejsce występowania), to i nieopłacalne. Ludzie tam się nie zapuszczają już i tak, a jak to robią, to albo umieją sobie radzić z potworami albo idą na hazard i wtedy im obojętne i tak.
Pomijam już, że okej. Zrobi mapę. I co dalej? Skseruje i rozwiesi na okolicznych słupach? Będzie chodzić od drzwi do drzwi i takową mapkę rozdawać? Wyda atlas "fauny, flory i potworów okolicznych"? Gdzie prawie nikt nie potrafi czytać i pisać, a i czytanie map to umiejętność raczej dość rzadka.
Mówisz o nadludzkiej skuteczności oddziału, a o nadludzkiej skuteczności własnej postaci już nie. :)