Author Topic: Pod koroną dębu  (Read 11832 times)

Kass

  • Grumpy Owl
  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 398
  • Propsy: 2
  • Palivec: "Wszystko to gówno warte"
    • View Profile
  • ID: 3064
  • Postać: Ranivira
  • Discord: Kartofel
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #30 on: May 26, 2015, 08:58:49 PM »
- Z przyjemnością.
Ciekawym było, ze to właśnie obecność osób irytujących, gadatliwych i głupich najczęściej, w pewien sposób, wymuszało na małomównej z natury kobiecie konieczność odzywania się częściej niż by wolała w typowej sytuacji. Może i były to krótkie wypowiedzi, ale musiałby nastąpić coś bardziej nietypowego od upierdliwej kapłanki, żeby to zmienić.
W międzyczasie swoich przemyśleń Zahra zdążyła podejść w kilku dosyć długich krokach do zajmowanego przez nastolatkę krzesła i chwycić ją za ramiona, podnieść i złapawszy za wszarz w kolejnych kilku krokach dowlec ją do drzwi i wyrzucić z całej siły. Gdy dziewczyna już wylądowała to kobieta zmierzyła kapłankę zimnym spojrzeniem, niezachęcającym do powrotu i spokojnie wróciła z powrotem do chatki.
« Last Edit: May 26, 2015, 09:46:49 PM by Kass »
Eona: To wiadomo co mnie obudziło - Aura autyzmu

Falco: Oficjalnie ogłaszam, że Kass otrzymuje badge`a "najsprawniej odpisującego gracz

Vesteng: Oto Kass w jej naturalnym środowisko. Spójrzcie na te oczy pełne życia, burze włosów... czyste szczęście. Stworzenia te żyją w symbiozie z kotami, które przynoszą im coś, co Kass widzi za szczęście, lecz tak naprawdę jest to pasożyt.

Angie

  • Guest
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #31 on: May 26, 2015, 09:58:54 PM »
Kapłanka miała zamiar odpowiedzieć Sulinae, ale w tym momencie padł rozkaz by wyprosić panią. Dziewczyna zrobiła smutną minę, po czym spojrzała przepraszająco na... półelfkę:
- Wybacz, ale najwyraźniej wystarczy im tylko jedna przyzwoitka. Nie przejmuj się! Zaopiekuję się Twoim trunkiem! Poza tym na zewnątrz są bardzo sympatyczni osobnicy, na pewno znajdziesz tam towarzyszy rozmo... huh? Haa!?
W tym momencie Zahra złapała kapłankę. Ta zadarła głowę do góry, patrząc na nią swoimi dużymi oczami:
- Czyli że... ciasteczka to temat tabu? Czy dobrze rozumiem, że...

[…]

Nagle wszyscy w obozowisku mogli zobaczyć jak drzwi do magicznego domku otwierają się, a ze środka rozległ się nieprzerwany potok słów:
- ...i wiem, że taki strój musi być bardzo frustrujący! Ale to nie kwestia figury! To zbroja cię pogrubia! Wiem, że twojemu ukochanemu było przykro, bo powiązał te ciasteczka z jakąś sugestią otyłości, ale grube też jest piękne! To znaczy... to kwestia stroju! Liczy się du... - Chwilę później, przez framugę drzwi wyleciała ze środka ciemnoskóra kapłanka. Najwyraźniej, w ciągu zaledwie paru chwil zdążyła doprowadzić osoby zebrane w wyczarowanym domku do szału i ci postanowili się jej pozbyć. Ktoś silny musiał ją wyrzucić ze środka, bo dziewczyna dosłownie leciała w powietrzu. Była zresztą bardzo lekka, dlatego złapanie jej za fraki i miotnięcie w dal, nie stanowiło większego kłopotu. Co najciekawsze – mimo swej sytuacji, dziewczyna wcale nie kończyła mówić. Gadała frunąc, a sam rzut nie przerwał ani na chwilę jej wywodu:
- ...sza! Tak w ogóle będę miała przez to siniaki! I ten, i wszystko da się zrobić! Tylko musisz zdjąć tą zbroję i dać mi wziąć wymiary, a wtedy uszyję odpowiedni strój i będziesz mogła jeść tyle ciasteczek ile tylko...
Dziewczyna, na chwilę przed upadkiem zrobiła mocny wymach nogą, obracając ciało oraz podpierając się piętą w pantofelku o ziemię. Przeniosła ciężar na palce i dostawiła drugą stopę na ziemi, ze stanowczym, pewnym obrotem, zwracając się ku drzwiom domku. Zrobiła to z gracją, której na pierwszy rzut nie można by się po niej spodziewać. Uderzenie nie było więc tak straszne jak mogłoby się wydawać.
- ...zechcesz, bez martwienia się o atrakcyjność w oczach ukochanego! Ups... nie powinnam tego była mówić przy wszystkich. To niegrzeczne. Przepraszam!
Zawołała do zamykających się z hukiem drzwi. Wylądowała przy jasnowłosym mężczyźnie w skórzanej kurtce, który palił skręta. Dlatego rozsiadła się przy nim i jakby nigdy nic zaczęła gadać do niego:
- Na czym to skończyłam? A, tak. I jedziemy do Przystani Nemiry razem z... no... imię mi wypadło. Z nim i z nim! - wskazała bezwstydnie palcem na Ferrthilda i... Molrika. Najwyraźniej miała zamiar wciągnąć w swoją drogę powrotną nie tylko nieszczęsnego krasnoluda, który chciał podzielić się z nią chlebem, ale też jego pobratymca. Który miał wóz. Wozy są wygodne. - I to będzie wielka przygoda, wiesz? Mam taką nadzieję. W sumie to może nie do końca, bo jak wrócę do Przystani to i tak będę miała wiele przygód. Znowu będziemy musiały organizować Wielką Rozkosz. Ach, tak mało osób przychodzi na nasze przyjęcia...! Ale będę się bardziej starała! I jeszcze na pewno Siostra Maxibicce każe mi wspierać drużyny poszukiwaczy przygód w różnych misjach. Bo to ważne! Bo mogą być cenne dzieła sztuki i w ogóle! Rozumiesz?
Dziewczyna przez cały czas mówiła do blondyna, z którym wcześniej nawet nie zamieniła słowa. Teraz, ględziła tak, jakby już wcześniej go znała i kontynuowała jakąś rozmowę. Była dziwna. Ale ładnie pachniała. Perfumami liliowymi. To zawsze coś!

Vitkacy

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 107
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #32 on: May 26, 2015, 10:13:31 PM »
Święty Panie, ależ ona pierdoli... - Taka myśl przeszła przez głowę blondyna, kiedy dziewucha wylądowała obok niego. Kapłanka Sune... Jakże odmienne dwie osoby obok siebie. Diabelskie ziele wchodziło mu w głowę, ale nie dość, żeby móc zignorować gadatliwą kobietę. Krasnoludy coś tam między sobą gadały, a on został niemalże solo z nią. Ciekawe bowiem mężczyzna śmierdział wódą i tytoniem. Dość srogo jak nawet na najgorsze standardy. Cóż... Pewnie w podróży lubił sobie ostro dać w palnik, a do tego upalić się jak diabeł. Jego oczy powoli zaczęły być malutkie, a i tracił powoli zorganizowanie swego umysłu. Pyszne diabelskie...

Skaje

  • Obserwator
  • Banshee
  • *****
  • Posts: 1056
  • Propsy: 24
  • Meow
    • View Profile
  • ID: 57
  • Postać: Desiderata Graves
  • Discord: Skaje/Nibynuszka
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #33 on: May 26, 2015, 10:22:25 PM »
Brawo dla tej pani1 Suli spojrzała na Zahrę ze skrywaną wdzięcznością, bowiem uwolniła ich od gadatliwej kapłanki, która nie rozumiała znaczenia słów "przestrzeń osobista". A tę Suli bardzo ceniła.
Dziewczyna odprężyła się nieco i lekki, asymetryczny uśmiech wrócił na jej twarz.
- O spaniu na gołej ziemi. A raczej o fakcie, że byś tego nie zrobił - odparła, sięgając po swoją porcję brandy. Napiła się w końcu łyka swojego własnego alkoholu. Była też dosyć bezpośrednia, gdy zwracała się do niego, ale chyba będzie musiał to przeboleć. - W gruncie rzeczy jednak rozmowa dopiero się zaczęła, dlatego możemy wybrać dowolny temat. - dodała lekko. - Pogratuluję też sprawnego pozbycia się niechcianego gościa. - tutaj na chwilę błysnęła ząbkami w nieco szerszym uśmiechu. Nie była przesadnie gadatliwa, dlatego na tę chwile zamilkła, popijając brandy.
If you don’t have a massive alternative universe in your head with developed people and stories, you’re lying.

goon

  • Szczur
  • *
  • Posts: 7
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #34 on: May 26, 2015, 10:27:04 PM »
Czworonóg wtenczas wciąż ostrożnie podczłapywał do całego tego galimatiasu. Skośne, bursztynowe ślepia wilczaka wtopione były w krasnoludy, zaś poruszone wodotryskiem zapachów nozdrza starannie odseparowywały i identyfikowały poszczególne z nich. Psisko było pokaźnych rozmiarów, ważyło na oko blisko czterdziestu kilogramów, jednakże pod osłoną nocy było niczym innym niż kolejnym, złowrogim cieniem. Znalazłszy się już dość blisko khazadów i reszty towarzystwa, wciąż za ich plecami, Tesk postanowiła postawić na cierpliwość. Wypatrywała tylko momentu, w którym gotująca się potrawka znajdzie się w odpowiednim położeniu. Przyległa do ziemi nadstawiając poczerniałych uszu i wnet wiatr przyniósł z zarośli znak obecności jej kompana, który dopiero teraz nieśmiało wychynął zza krzaku dzikiego bzu. Przez chwilę poczuła bojaźń - na pewno nie będzie zadowolony z jej poczynań - jednakże obietnica napełnienia żołądka tymczasowo wygrywała z lojalnością czy poczuciem obowiązku psa. W nieznacznej odległości zaś, na widnokręgu zamajaczył jeszcze jeden kształt. Rozmyty i niemrawy, jednakoż o wiele większy od rozmiarów suki.

No dobra, Tesk. Zobaczmy jak sobie poradzisz. - Mruknął do siebie mężczyzna, naciągając usta wątłym uśmiechem. Rosnące w nim zeźlenie powoli przeradzało się w żywe zainteresowanie dalszym ciągiem wydarzeń, toteż postąpił parę ostrożnych kroków naprzód, wciąż jednak pozostając możliwie niezauważonym.
« Last Edit: May 26, 2015, 10:31:13 PM by goon »

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #35 on: May 26, 2015, 10:45:03 PM »
Gdy do jego uszu doszedł znajomy głos  kapłanki dobiegający znowu od strony domu krasnolud uniósł swój brodaty łeb i zerknął zza ogniska nie kryjąc...braku zaskoczenia ani rozbawionego uśmiechy. Dlaczego go nie dziwiło, że równie szybko jak tam wlazła została wyrzucona? Westchnął i zamieszał w kociołku zerkając na blondyna, którzy przysiadł do ich ogniska, ale nie przeganiał go. Dwie dodatkowe osoby jakoś przeboleje już, zwłaszcza, że ta ostatnia była nadzwyczaj spokojna i milcząca co w żadnym razie mu nie wadziło.
-Przygoda to będzie...jak nas kurewski deszcz złapie, wtedy nawet miłość nas nie rozgrzeje i ubrań nie osuszy.
Prychnął rozbawiony, po czym wcisnął miskę potrawki z pajdą chleba w dłonie kapłanki, aby mogła czymś zapchać usta i zamilknąć na chwilę. Widać i chłopakowi, do którego przywarła jak błoto do prosiaka nie w smak było tak gadatliwe towarzystwo.
-Ferrthild Tharath...do usług.
Przedstawił się wszystkim, po czym sapnął i powolnym ruchem spracowanych dłoni ściągnął z głowy kaptur odsłaniając długie, jasne włosy związane z tyłu rzemieniem oraz niestare, wręcz młode, krasnoludzkie oblicze, starannie wyciosane przez życie, jeśli miałoby się go oceniać pamiętając o jego rasie.

Shagarot

  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 357
  • Propsy: 4
    • View Profile
  • ID: 58
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #36 on: May 26, 2015, 10:53:24 PM »
Dostosowanie się do swego rozmówcy było bardzo ważnym elementem nawiązywania nowych kontaktów. Skoro kobieta przeszła bez zastanowienia "na ty", Saelosowi pozostało jedynie dostosowanie się do tego. Oczywiście, wszystko zależało od tego, z kim miał zamiar rozmawiać. Gdyby w ten sposób odezwał się do niego jeden z krasnoludów... zapewne polałaby się krew. Jednak kobiety, a zwłaszcza takie, których nazwisko coś znaczyło, mogły liczyć z jego strony na dość sporą taryfę ulgową.
- Bądźmy szczerzy. Kto mając do wyboru spanie w wygodnym łóżku, z własnej woli wolałby spać na gołej ziemi? Cóż, być może barbarzyńskie ludy północy... - Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Przywołanie bezpiecznego schronienia było dla Thayana niezwykle ważne. W swej tubie zawsze nosił przynajmniej dwa takie zwoje. Oczywiście, gdy musiał wyruszyć w dłuższą podróż - co zdarzało się niezwykle rzadko - miał odpowiednio pokaźny zapas magicznych zwojów.
- Cóż, jeśli zaś idzie o pozbywanie się niechcianych gości... - Spojrzał na wytatuowaną wojowniczkę i uśmiechnął się nieznacznie. - Zahra nie jest może nazbyt elokwentnym kompanem, jednak jej kompetencja i lojalność zdecydowanie rekompensują te braki.
Cóż, jej lojalności był akurat pewien. W końcu to on był magiem, który nakładał magiczny tatuaż na czoło owej wojowniczki. Odwrócił jednak od niej wzrok i ponownie skupił się na swej rozmówczyni.
- Powiadasz, iż możemy pokierować rozmowę w dowolnym kierunku? Dobrze zatem. Co taka interesująca osóbka, jak Ty, robi... tutaj? Zanim spróbujesz odbić to samo pytanie w moją stronę - mnie nawet nie powinno tutaj być. Pewien niekompetentny kretyn źle ukierunkował zaklęcie teleportacyjne. Gdyby to ode mnie zależało, byłbym już od dawna w Waterdeep. Choć... - Przyjrzał się kobiecie z nad pucharku z brandy i pozwolił, aby kąciki jego ust uniosły się w nieco szerszym uśmiechu. - Dobre towarzystwo wynagradza mi opóźnienia w podróży.
Jeszcze przez chwilę obserwował pół-elfkę. Coś chodziło mu po głowie, ale nie wiedział, co. Jakiś puzzel, który próbował wpasować się w odpowiednie miejsce. Skojarzenie pewnych faktów zajęło mu dużo czasu. W końcu rzadko opuszczał Thay, w którym panowała magokracja. Reszta Faerunu nie była aż tak przyzwyczajona do widoku magów i zastosowania magii w każdej sytuacji życiowej. Uśmiech maga poszerzył się jeszcze bardziej.
- Zwłaszcza towarzystwo osoby, która najwyraźniej jest nawykła do widoku magii.
Arin (722) - Dziś o 21:04
@Shagarot (58)  zabiłeś mnie. Jesteś moim osobistym bogiem.

Tori (72) - Dziś o 21:06
Ja to  po raz kolejny napiszę: Shag jest Mistrzem tekstówek

Skaje

  • Obserwator
  • Banshee
  • *****
  • Posts: 1056
  • Propsy: 24
  • Meow
    • View Profile
  • ID: 57
  • Postać: Desiderata Graves
  • Discord: Skaje/Nibynuszka
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #37 on: May 26, 2015, 11:12:50 PM »
Suli miała bardzo dobre powody by być bezpośrednią. Konkretnie nie znosiła gdy zwracano się do niej formalnie, poważnie czy z tytułami. A mag jak widać podłapał jej sposób mówienia, co w gruncie rzeczy ją ucieszyło, chociaż nie okazała tego; jej twarz była ciągle spokojna, uważna.
- Odpoczywam w trakcie podróży. - stwierdziła niewinnie, po czym uśmiechnęła się, wiedząc, że to może nieco za ogólnikowe informacje. Uznała jednak najwidoczniej, że nie jest to żadną tajemnicą co robi w okolicy, kontynuowała więc. - Ja wracam z Waterdeep. Jadę do Przystani Nerimy. - dodała nieco bardziej konkretnie. Skinęła mu głową lekko i uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi na komplement o byciu dobrym towarzystwem, jednak uśmiech ciągle był asymetryczny, jakby ciągle podszyty kpiną czy rozbawieniem. Lub jednym i drugim. Widocznie to była jakaś stała maniera, która nadawała jej nieco mniej poważnego, ironicznego tonu.
Na jego "odkrycie" zareagowała zaś lekkim wzniesieniem naczynia z brandy.
- Brawo za bystrość - pochwaliła go, chociaż znowu nie była to do końca pochwała. - Owszem, nawykłam. Mogę też dodać, że ktoś, kto tak partaczy zaklęcie takie jak teleportacja nie powinien chyba więcej rzucać żadnych czarów. - prychnęła lekko z dezaprobatą. -Chociaż, oczywiście, lepszy dąb przy drodze niż morze. Lub ściana. - zakpiła jeszcze, unosząc lekko brwi.
If you don’t have a massive alternative universe in your head with developed people and stories, you’re lying.

Karg

  • Gnoll
  • **
  • Posts: 13
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #38 on: May 27, 2015, 12:06:37 AM »
Obią kubek palcami, i chwilę zastygł wpatrując się w jego zawartość. Na chwilę znikł jego zadziorny wyraz twarzy i tak jakby posmutniał, ale dosłownie na chwilę. Wrócił do swojego poprzedniego stanu i spojrzał na mężczyznę.
-A no nie znam... Tam skąd pochodzę nawet o was nie słyszałem... aaa i podczas podróży, jakoś nie obiło się o uszy. Skąd idę... ostatnie duże miasto na mojej drodze to były Wrota... Później szczęście mnie i moją kompanię opuściło... Było nas dziesięciu. Wielcy najemnicy! Uchlaliśmy się w jakiejś wiejskiej tawernie. Któryś coś źle powiedział, ktoś kogoś zdzielił po mordzie... Mi się udało uciec z poobijanymi żebrami, ale moim kompanom... a to widły w plecy... a to rozszarpany przez psy... a to jakieś inne przyjemności. Nawet nie wiecie jak odważni potrafią być wieśniacy, jak mają przed sobą przeciwnika który ledwo trzyma się na nogach. Wszystkich chyba nie dopadli... mam nadzieję... trzech widziałem jak ubijają... ale reszta... ehh... mniejsza...
Znów zapatrzył się w kubek i tym razem przysunął go do ust i wypił wszystko duszkiem. Po chwili uśmiechnął się do kobiety i odpowiedział jej.
-Dokąd idę? Gdziekolwiek... przed siebie...

Ellnasar

  • Goblin
  • ***
  • Posts: 36
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 67
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #39 on: May 27, 2015, 12:48:51 AM »
Kurweski deszczyk powiadasz... Molrik zamysłił się, przybierając bardziej mądry wygląd twarzy, niż dotychczas. Wyjął miskę z plecaka o kolorze ciemnokremowej skóry.Kurewski deszczyk to był wtedy, gdy z moją łajbą natrafiliśmy na sztorm w Morzu Wewnętrznym. Do tej pory czuje w kościach tamte wydarzenia. Kapuśniaczek to ja nosem wciągam, a rzycią przepuszczam Kończąc wywody na temat deszczu przystawiając drewnianą miskę, koło garnka z gulaszem. A teraz drogi bracie, do Wrót Baldura z wyładunkiem zmierzam, a później kto wie. Pojechał bym, do Wielkiej Rozpadliny odwiedzić rodziców i ziomków Nie czekając, aż Ferthild nałoży jedzenie, Molrik "pożyczył" chochlę ostrożnie nalewając do miski pokarm. Smaczne, jak na kuchnię polową, skomentował posiłek tym razem w mowie wspólnej. A ty gdzie się wybierasz? Zapytał z zaangażowaniem. Brakowało mu krasnoludzkiego towarzysza do kufla i do bitki. Pech prześladował kupca, mało kto z krasnoludów chciał podróżować z Molrikiem.

goon

  • Szczur
  • *
  • Posts: 7
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #40 on: May 27, 2015, 01:54:07 AM »
Tesk była już mocno zniecierpliwiona i znudzona biernym uczestnictwie w kolacji. Oddychała równo i płytko, podczas gdy jej wnętrzności tańczyły szaleńczo od nadmiaru aromatycznego powietrza. W końcu, gdy jeden z krasnoludów jął raczyć się ugotowanym mięsem, popielato-czarna bestyjka niemal bezgłośnie wystrzeliła w jego kierunku. Pojawiła się przy nim jak gdyby znikąd, szybkim ruchem pyska wytrącając mu parującą miskę z objęć. Wylaną zawartość zaczęła pospiesznie połykać, by w końcu od truchtać odeń na parę kroków wciąż niemal dławiąc się jedzeniem. Była z siebie niesamowicie zadowolona a smak potrawki w jej odczuciu rekompensował każdą karę, jaką mógłby wymyślić jej pan. Ten zaś, chcąc nie chcąc, zaczął niespiesznie zmierzać w ich stronę. Wolałby nie ujrzeć Tesk w kałuży krwi i gulaszu, niezależnie od tego jak bardzo lekkomyślnie się zachowała. Podejrzewał, że baryłkowate brodacze nie są na tyle szybkie by ją złapać, jednakoż doskonale wiedział, jaką miłością pałają do swej strawy. Ogromna, mierząca grubo ponad sześć stóp postać kryjąca się pod peleryną z kapturem maszerowała ku ognisku. Można było ujrzeć kilka brzechw wystających nad prawym barkiem, jak i długą rękojeść miecza tuż obok. Wciąż jednak był dość daleko, więcej szczegółów musiało więc poczekać.
« Last Edit: May 27, 2015, 01:57:06 AM by goon »

Angie

  • Guest
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #41 on: May 27, 2015, 08:50:12 AM »
- Deszcz...?
Odparła na prychnięcie Ferrthilda a mina jej zrzedła. Oczywiście tylko na sekundę, bo zaraz znalazła pozytywny aspekt tej sytuacji:
- Deszcz jest piękny! Wiele romansów kończy się w deszczu, jak para całuje się w deszczu albo tańczy! Co prawda poza kartami książek musi to być baaaardzo irytujące. No patrzcie, całować się w deszczu, przecież zaraz woda wszędzie naleci i w ogóle. Ale przynajmniej nie będziemy musieli jeździć blisko jeziorek i rzek! Nazbiera się beczki do deszczówk... deszczówki do beczki i mi wystarczy, ja nie jestem jakaś taka ten, no nie? Umiem sobie poradzić w podróży!
Powiedziała piętnastoletnia dziewczyna, która nie zabrała ze sobą na wyprawę racji żywnościowych, wody ani posłania. Wzięła od krasnoluda miskę potrawki i chleb. Zmarszczyła nos, powąchała ostrożnie jedzenie... i zaczęła je energicznie pałaszować. Najwyraźniej jej wybredność była tylko na pokaz.
Wtem w pobliże „ucztujących” wpadło wilczysko, które upolowało jedną z misek jedzenia, opróżniło ją i umknęło. Dziewczyna pisnęła cicho, ale najwyraźniej nie ze strachu a z...
- Oooo! Patrzcie! Groźny wilczuś! Awww, jaki uroczy! I głodny!
… z zachwytu. Zaraz zerwała się ze swojego pieńka (gwałtownie odstawiając swój gulasz i wsadzając w usta pajdę chleba) i podskoczyła ku Tesk by ją... pogłaskać. Wielkiego, potężnego wilczura, który pewnie jednym kłapnięciem mógł odgryźć jej całe ramię. I jeżeli nikt jej nie zatrzyma, to to zrobi!
-Kto jest moim mysiem-pysiem~?
Spytała jeszcze (mimo pajdy chleba w ustach!), a jej ręka zaczęła zbliżać się ku głowie psa... Tak nawiasem mówiąc, to na środkowych palcach obydwu dłoni miała platynowe pierścionki. Podczas jej „wyrzucania” z domku można też było zauważyć, że pod chustą w serduszka nosi naszyjnik z jakimiś kamieniami szlachetnymi. Drobne, niewspomniane wcześniej szczegóły, zapewne niezbyt ważne. Ale pierścionek może być ciężkostrawny czy coś... tak tylko piszę, informacyjnie, na zapas...

Właściciel Tesk zmierzający powoli do ogniska, mógł zauważyć coś kątem oka na miękkiej ściółce. Ktoś najwyraźniej zgubił lub zostawił tu torbę. Gdyby mężczyzna zdecydował się na przejrzenie zawartości, znalazłby tam jakieś ubrania, skrawek materiału, pustą fiolkę i... sakiewkę ze srebrnikami. Torba pachniała tulipanami, pies wcześniej jej nie wyczuł bo wiał wiatr z innej strony, poza tym leżała nieco na uboczu, przy wonnym mchu.
Co zrobi właściciel wilczura? Zignoruje torbę, weźmie ze sobą, zabierze tylko jej zawartość...?

Ellnasar

  • Goblin
  • ***
  • Posts: 36
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 67
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #42 on: May 27, 2015, 08:57:25 AM »
Co za kurwiszon jeden, zajebał mi moją strawę? Krzyknął rozzłoszczony krasnolud, a jego brwi zmrużyły się i zaczął rozglądać się w okół się. Dostrzegłszy cień z jego misą krasnolud wstał, kierując się wprost do wilka, który zabrał mu jego posiłek. Ciężkimi butami, zaznaczył, że jest wielce zły, a jednocześnie jego usta ułożyły się do lekkiego gwizdu. W mgnieniu oka, z wozu wyskoczyło dwóch uzbrojonych barczystych osobników w pikowanych skórzniach, którzy natychmiastowo pojawili się tuż przy jadłokradzie. Oddawaj moją misę i moje żarcie. Wysyczał krasnolud przez zęby, nakręcając siebie coraz bardziej. Z tyłu mniej zauważony osobnik, zaczął mały obchód wokół obozu w poszukiwaniu niebezpieczeństw.
[Jak tu działa walka? :D]

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #43 on: May 27, 2015, 09:38:34 AM »
-Gdzie nogi poniosą...ale na pewno nie na kurewskie morze.
Odpowiedział nie ganiąc rodaka za to, ze bez pytania sięgnął po chochlę. Nie zdechnie tutaj tylko dlatego, że zje później, mniej i chłodniej, bywało gorzej jak na przykład w Dolinie Lodowego Wichru, a jak dotąd nieźle się trzyma on i jego broda...ale kurewskich bydlaków rzucających się krasnoludy i ich żarcie na pewno nie ścierpi. Co prawda nim Ferr zdążył sięgnąć po broń skurwiel zwiał, ale gdy właściciel zwierzęcia zbliżał się w kierunku ogniska w dłoniach brodacza znajdował się już trzonek porządnego, naostrzonego topora.
-To teraz kurważ mać podaj dobry powód, aby na miejscu nie zapierdolić Twojego kundla!
Zawarczał w kierunku przybysza mając głęboko w rzyci to jak wysoki był. Jak dla niego nieważne jak wysoki był rąbnięty toporem po nogach upada równie malowniczo. Kątem oka zerknął w kierunku kapłanki, która wybiegła w kierunku zwierzęcia z wprost przeciwnym zamiarem niż oba krasnoludy.
-Na Moradina...jaki cudem ona kurwa dożyła swojego wieku...
Zapytał w ojczystej mowie rodaka nie spuszczając jednak wzroku z przybysza i choć pozycji póki co nie przyjął do walki widać było, że khazad miał styczność z walką, a topór nie był mu obcy. Walka była jednak dla niego ostatecznością, wpierw wolał usłyszeć co tym sądzi właściciel pchlarza.

Vitkacy

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 107
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #44 on: May 27, 2015, 09:59:44 AM »
Wilk, wilczur, bestia... Jedno gówno w sumie. Dla blondasa mało było rzeczy, które go zaskakiwały w lasach czy miastach, chociaż całej fauny dzikich miejsc nie znał. Nawet go trochę rozbawił fakt, że wytrącenie miski z żarciem było wystarczającym powodem do wszczęcia awantury przez krasnoluda, ale każdy ma krótszy bądź dłuższy lont do spalenia.
- Spokojnie krasnoludzie. Nałóż sobie drugą michę, a zostawcie kundla w spokoju. - Rzekł tonem spokojnym, ale jakby nie znoszącym sprzeciwu.
- Wiem przecie, że wojny wybuchały z głupszych powodów, ale to nie czas i nie miejsce na napierdalanie się. Wszyscy są w drodze, zmęczeni i połowa pewnie pijana. Daj żyć bo może ten zwierzak kiedyś ci rzyć uratuje. - Oho. Włączyło się filozofowanie po diabelskim chwaście. Wódeczka by się przydała do kompletu.