Author Topic: Pod koroną dębu  (Read 11657 times)

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Pod koroną dębu
« on: May 24, 2015, 11:00:03 PM »
Ciepły blask płomieni tańczył wśród starych, poskręcanych drzew lasu niby na ścianach leśnego domostwa, odgłosy rozmów i śmiechów niosły się daleko budząc i płosząc leśnych jego mieszkańców. Tej nocy pod koroną potężnego i starego dębu znów udadzą się na spoczynek strudzeni wędrowcy. Miejsce to, położone niedaleko lasu Ostrych Kłów znane było niemalże każdemu wędrowcowi, którzy miał okazję swe kroki skierować na Wybrzeże Mieczy. Niemalże każdego dnia w cieplejszej porze roku spotkać można było spotkać  w jego cieniu wędrujących na Północ lub Południe. Kupców, poszukiwaczy przygód a także prostych podróżnych jakich wiele ostatnimi czasy. Wozy kupców stały pozbawione koni wokół drzewa, strudzone zwierzęta pasły się w środku uwiązane gałęzi i mniejszych drzewek, a podróżnicy, w zdecydowanej większości ludzie, gromadzili się przy ogniskach wymieniając plotki i opowieści z najdalszych stron.

Blisko potężnego pnia wielkiego drzewa swoje ognisko rozpalił samotny krasnolud. Siedząc w jego cieple ze skrzyżowanymi nogami powolnymi ruchami polerował stalowe łuczyska swojej kuszy starą szmatką. Twarzy skrytą miał pod kapturem sukiennej narzuty, lecz w blasku płomieni widać było długą do mostka jasną brodę oraz jego młode jak na krasnoluda oblicze. Przyodziany był w skórzany kaftan, pod którym kryła się przednia, krasnoludzka kolczuga ze stalowych pierścieni oraz wełniane spodnie i porządne, sznurowane buty z cielęcej skóry wykrojone na krasnoludzką stopę. Za pasem natomiast oprócz kilka sakw i mieszków pełnych Moradin wie czego tkwił krasnoludzki topór o szerokiej, groźnie wyglądającej brodzie na solidnym, dębowym trzonku o długości około czterech stóp. Tuż obok wędrownego brodacza stał jego kuc, który uwolniony od bagażu cieszył się odpoczynkiem skubiąc bujną trawę. Nabierał sił na dalszą drogę, gdyż nikt nie zatrzymał się pod dębem na dłużej niż noc, krasnolud również nie miał w planach dłuższego postoju Tymczasem nad ogniskiem krasnoluda wisiał niewielki, żelazny kociołek, w którym zachęcająco bulgotała gęsta potrawka z mięsa wieprzowego, cebuli i kapusty przyprawionej pietruszką i solą. Co jakiś czas krasnolud unosił wzrok w kierunku innych wędrowców i kupców przyglądając się im chwilę z pewną ciekawością wymieszaną z brakiem zaufania, po czym znów wracał do polerowania poświęcając mu większą część swojej uwagi.

Ellnasar

  • Goblin
  • ***
  • Posts: 36
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 67
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #1 on: May 25, 2015, 01:07:01 AM »
(Pierwszy raz w zasadzie będę coś takiego grać, więc poprawiajcie ;) )
Na horyzoncie pojawiła się duża sylwetka i w miarę zbliżania się do Wielkiego Dębu, cień kształtował się na wóz, do którego zaprzężone są dwa konie. Z siedzenia woźnicy zeskoczył krasnolud, ubrany w tunikę koloru kremowego. Rozejrzał się, starając dostrzec nowego kompana, z którym będzie można odpocząć, wypić lub zwyczajnie pogadać po długiej podróży. Dostrzegając samotnego krasnoluda, podniósł prawą rękę na znak, a na wozie zrobiło się małe poruszenie i obok krasnoluda stanęły 3 sylwetki, które po krótkiej rozmowie powróciły do wozu. Kierując się w stronę samotnego brata oraz jego ogniska, można było zauważyć, że kremowa tunika została przepasana brązowym pasem, na którego środku był umieszczony mały niebieski i nieco mieniący się kryształ. Od pasa na dół, można było ujrzeć ciemno-żółte spodnie z mnóstwem kieszeń oraz ciężkie buty, od których ślady w podłożu były mocno wklęsłe. Gdy kupiec, zbliżył się na tyle by ujrzeć twarz samotnego krasnoluda wyciągnął rękę i przywitał się:
Witaj, drogi bracie. Na imię mi Molrik. Oczy mi krwawią, gdy widzę samotnego krasnoluda, a na dodatek bez jakiegokolwiek trunku. Pozwolisz, że usiądę ?
Po czym bez pozwolenia usiadł tuż obok, wyjmując małą beczułkę z plecaka oraz dwa kufle.
-Na zdrowie! rzekł, nalewając do obu kufli po połowie złocistego trunku. Przybliżając swój kufel do twarzy, Molrik ukazał swoje oblicze. Do tej pory niezauważalny jasny odcień skóry, kontrastował z jego kruczoczarnymi włosami. Długa broda zwisała lekko, kołysząc się przy mocniejszych podmuchach wiatru. Na jej końcu, wisiała moneta zawieszona na złotym łańcuszku, a na jej awersie widniała kobieta ze zwróconą w lewą stronę.

Angie

  • Guest
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #2 on: May 25, 2015, 01:57:25 AM »
-Hej, a mój kufel?
Rozległ się głos za siedzącymi krasnoludami, a chwilę później, między nich wcisnęła się szczupła, ludzka kobieta. Miała nieco ciemniejszą karnację, która wskazywała na wschodnie pochodzenie, była niska i wyglądała na raczej kruchą, delikatną osóbkę. Miała na sobie prostą, niebieską koszulę bez rękawów, za to z dużym dekoltem (chociaż już na pierwszy rzut oka widać było, że nie ma się czym chwalić), zasłoniętym przez chustę w szkarłatnych barwach z wyszytymi serduszkami. Poza tym nosiła krótką czerwoną spódniczkę oraz błękitne pantofelki. Wszystko poza obuwiem czyściutkie. Najwyraźniej dziewczyna dość niedawno wyruszyła z jakiegoś pobliskiego miasta i nie zdążyła zaznać trudów podróży. Dziwaczny wizerunek wieńczył mały, szmaragdowy kapelusz, przypominający melonik i zasłaniający część jasnych włosów, częściowo splecionych rubinową wstążką.
Jeszcze jedno - na łańcuszku przewiązanym przez biodra, miała metalowy symbol z wizerunkiem kobiety o rudych włosach. Prawdopodobnie należała do kościoła Sune, bogini miłości i piękna. Rzeczywiście, dziewczyna wyglądała niczego sobie, chociaż była chyba jeszcze zbyt młoda na pełnienie funkcji kapłańskiej. Ale wśród kapryśnego kleru Ognistowłosej Pani niczego nie można być pewnym.
Wciśnięta między dwóch krasnoludów spojrzała na nich z ogromnym zadowoleniem i pociągnęła nosem, węsząc. Jej wzrok zatrzymał się na kociołku z potrawką:
-Pachnie smakowicie, moi drodzy przyjaciele! Nie macie do tego jakichś słodkich bułeczek? Może ciastek?
Spytała głosem pełnym nadziei. Delikatnie chyba sugerowała, że przyrządzony przez krasnoluda wywar niespecjalnie jej przypadł do gustu. Kompletnie nie przejmowała się tym, że właśnie wepchnęła się między dwójkę nieznajomych krasnoludów (w tym jednego uzbrojonego) i jakby nigdy nic zaczęła od nich wyciągać picie i jedzenie...

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #3 on: May 25, 2015, 08:11:56 AM »
Krasnolud widząc nowy wóz zajeżdżający pod dąb uniósł wzrok znad kuszy i przyjrzał się uważnie mu, a zaraz potem rodakowi, który wyskoczył z pojazdu w towarzystwie kilku innych postaci. Uniósł delikatnie gęste brwi do góry na widok innego krasnoluda, gdy ten podszedł do jego ogniska. Ferrthild, gdyż takie imię było uzbrojonego krasnoluda zmierzył wzrokiem od stóp do głowy przybysza, po czym wyciągnął dłoń, aby uścisnąć wyciągniętą w jego kierunku dłoń.
-Ferrthild Tharath.
Przedstawił się dość lakonicznie, ale trunku nie odmówił. Póki co, chociaż nie zwykł pić w drodze podczas postoju. On w przeciwieństwie do swojego nowego towarzysza nie miał pomocników. Powoli odłożył kuszę na kolana wraz ze szmatką i sięgnął po kufel. Wpierw jednak przyjrzał się zawartości i powąchał, po czym dopiero po tym upił łyk trunku, gdy nagle pojawiła się kolejna osoba. Na młot Moradina. Nie spodziewał się nagle takiego towarzystwa, a już na pewno kobiecego, tak jaskrawo odzianego. Krasnolud otaksował kobietę wzrokiem, po czym sięgnął do juków wyciągając niewielki, cynowy kufelek i podając go kobiecie. W końcu to nie jego alkohol, chociaż widać jego skromną kolacją przyjdzie się podzielić.
-Mam chleb.
Odrzekł nie rozumiejąc najwyraźniej aluzji kobiety odnośnie jego potrawki. Może nie było to arcydzieło przyrządzone przez jakieś chędożone elfy, ale najważniejsze, że będzie gorące i gęste.

Karg

  • Gnoll
  • **
  • Posts: 13
  • Propsy: 0
    • View Profile
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #4 on: May 25, 2015, 12:24:58 PM »
Młody chłopak przechadzał się między ogniskami i cicho sobie pogwizdywał. łeb miał ogolony choć widać było, że przez ostatnie co najmniej dwa dni trochę odpuścił sobie rutynę. Bystre i zadziorne brązowe oczy badały podróżników odpoczywających po długiej podróży. Gdzieś przy lewym uchu pobłyskiwały dwa kolczyki, uśmiech co chwila pojawiał się na jego twarzy. Śmiał się sam do siebie? Może. Może śmiał się z czegoś? Kto go wie. Nie był strasznie wysoki. Ledwo dorósł do metra osiemdziesięciu. Był szczupły i żylasty. Choć ciężko to było stwierdzić, przez przeszywanicę w kolorze czerwonym, która dodawała mu kilogramów. Spodnie miał czarne bawełniane, wetknięte w nie najgorszej jakości buciory. Wysokie skórzane, zapinane na trzy klamry. Przy pasie oprócz sakiewki i bukłaka, dyndał się puklerz i jednoręczny miecz. Które przy każdym kroku wydawały charakterystyczny metaliczny dźwięk, gdy tarcza obijała się o jelec. Na plecach wsiał mu nieduży tobołek. Musiał tam mieć najważniejsze rzeczy do życia. Choć w sumie mógł tam schować nawet średniej wielkości psa. Ale po co mu to? To co przykuwało największą uwagę w młodym podróżniku, to to, że szedł z mieczem na ramieniu. Może nie było by to nic wielkiego, gdyby ten miecz nie był niemal tej samej wielkości co jego właściciel. Oczywiście mówiąc tu o długości miecza. Dwuręczniak z ricassem, owinięty w królicze futerka, robił wrażenie. Mimo że nie było widać wiele, z samego ostrza, które pewnie też by zrobiło wrażenie, bo nie było proste, lecz "płomieniste", to i tak zapewne kilka osób obejrzało się za młodzieńcem. Skąd on się urwał? Na cholerę mu taki nożyk? Dlaczego chodzi łysy? Tyle pytań tak mało odpowiedzi...

Tak czy siak, młodzik szukał odpowiedniej kompanii. Żarcia nie potrzebował. Sam nie wiedział jak długo będzie jeszcze maszerował, zanim znajdzie jakieś miejsce w którym będzie mógł się zatrzymać i coś zarobić. No a gdy nie wiesz ile jeszcze będziesz podróżował, najważniejsze! Nie rozpychaj sobie kich! Będziesz tylko bardziej głodny niż tego potrzebujesz. Picie, też miał... lekkie piwo. Wszak nieprzegotowanej wody lepiej nie pić. Cholera wie jakie ustrojstwa tam siedzą... później nie wyjdzie z krzaków przez tydzień. W końcu znalazł odpowiednie ognisko. Dwóch krasnoludów i jakaś babka... Można było powiedzieć, że trafił w dziesiątkę. Lubił towarzystwo brodaczy... przeważnie równe chłopy to były, no a kobieta... no to kobieta... O! Podszedł do grupki skupionej nad ogniskiem. Uśmiechnął się szeroko, wykonał gest jakby podnosił czapeczkę i zaczął mówić.
-Witam... można się przyłączyć do waszego ogniska? Ja opału nie mam... a w towarzystwie zawsze raźniej. Żerować na was nie chcę, tylko ogrzać się i spędzić miło czas...
Gdy już był bliżej można było zauważyć kilka szczegółów... choćby tatuaż przedstawiający czaszkę na wierzchu prawej dłoni i jakąś inskrypcję. Ale ciężko było przeczytać. Do tego starą ładnie zagojoną bliznę na czole, oraz to że miecznik miał zapewne koło dwudziestki.

Shagarot

  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 357
  • Propsy: 4
    • View Profile
  • ID: 58
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #5 on: May 25, 2015, 05:49:34 PM »
Od strony drogi pojawił się oślepiający, biały błysk, a sekundę później stały w tym miejscu dwie postacie.
Pierwszą był mężczyzna w czerwonych szatach. Jego przejrzyste, błękitne oczy lustrowały okolicę, a upierścienione palce skubały ciemnobrązową brodę. Dla ludzi obytych w świecie, na pierwszy rzut oka był to przedstawiciel Mulan, uprzywilejowanej ludzkiej rasy, która zamieszkiwała oraz rządziła Thay. Kolor jego szat wskazywał na to, iż był on członkiem Czerwonych Czarnoksiężników. Jednak jeśli posiadał tatuaż mocy, nie był on obecnie widoczny, gdyż mag miał narzucony na głowę kaptur. Jego czoło ozdabiała natomiast słota obręcz, w którą prawiono pokaźnych rozmiarów ametyst.
Towarzysząca mu osoba była przedstawicielką płci... pięknej. Zdecydowanie nie była czarodziejką, na co wskazywało jej ciężkie opancerzenie. Z jej twarzy ciężko było wyczytać w jakim jest nastroju. Była zirytowana, a może zwyczajnie znudzona? Natomiast dało się z całą pewnością zauważyć, iż w przeciwieństwie do swego towarzysza, nie była Mulan. Należała bowiem do ludzkiej rasy Rashemi. Jeśli przyjrzeć jej się bliżej, można było dostrzec na jej głowie tatuaż, który dla każdej osoby obeznanej z magią, pulsował lekką magiczną aurą.
Mag pokręcił głową z irytacją i wyciągnął niewielki dysk z wewnętrznej kieszeni swojej szaty. Chwilę przy nim majstrował w zamyśleniu, aż wreszcie zaklął cicho, choć niezwykle szpetnie.
- Wrota Baldura... Acamar nie potrafi nawet poprawnie rzucić zaklęcia teleportacyjnego. - Dysk ponownie zniknął we wnętrzu czarodziejskiej szaty, a mag wydał z siebie kolejne zirytowane westchnięcie. - Wygląda na to, że będziemy musieli jutro skorzystać z pomocy gildii podróżników. Na litość Mystry, jak można pomylić Waterdeep z Wrotami Baldura?
Mag w szkarłacie rozejrzał się po raz kolejny, tym razem dostrzegając płonące w okolicy ogniska oraz nieco większą grupę, zbierająca się przy jednym z nich. Wyglądało na to, że dominującą część grupy stanowiły... krasnoludy. Przewrócił oczami i pokręcił głową na boki.
- Cudownie, tego mi właśnie było trzeba. Towarzystwa kudłatych pokurczy... Chyba jednak przyjdzie nam tutaj spędzić noc. Mam tylko nadzieję, że będą potrafili trzymać swoje pchły przy sobie... Chodź, czasami trzeba poobcować z pospólstwem...
Ruszył w stronę grupy pewnym, a nawet władczym krokiem. Cała jego postawa wskazywała na to, iż urodził się w wysoko postawionej rodzinie i przywykł do tego, aby patrzeć na innych z góry. Jednak lata gier politycznych sprawiły, iż jego twarz nie zdradzała nawet odrobiny niechęci w stosunku do krasnoludów.
- Dobry wieczór - Skinął nieznacznie głową w stronę owej... zbieraniny. Jednak dwójce ludzi posłał nawet oszczędny, acz szczery uśmiech. Fakt, iż musiał teraz rozmawiać z przedstawicielami rasy niższej nie znaczył o tym, iż musi zapominać o dobrych manierach.- Jestem Saelos Lyundra, Czerwony Czarnoksiężnik, a to moja towarzyszka Zahra. Czy znajdzie się miejsce przy waszym ognisku? Obawiam się, iż pewien nie do końca kompetentny mag teleportował nas w złym kierunku.
Osobom bardziej obeznanym w świecie i handlu, nazwisko Lyundra mogło kojarzyć się z jednym z dziewięćdziesięciu głównych Thayańskich rodów. Ten konkretny słynął z wytwarzania doskonałej jakości cudownych przedmiotów magicznych.

(Wygląd postaci http://s15.postimg.org/q0ljiyv97/Czarnoksi_nik_twarz2.jpg)
Arin (722) - Dziś o 21:04
@Shagarot (58)  zabiłeś mnie. Jesteś moim osobistym bogiem.

Tori (72) - Dziś o 21:06
Ja to  po raz kolejny napiszę: Shag jest Mistrzem tekstówek

Skaje

  • Obserwator
  • Banshee
  • *****
  • Posts: 1056
  • Propsy: 24
  • Meow
    • View Profile
  • ID: 57
  • Postać: Desiderata Graves
  • Discord: Skaje/Nibynuszka
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #6 on: May 25, 2015, 06:14:11 PM »
Jak widać tego wieczoru naprawdę dużo podróżnych zdecydowało zatrzymać się w tymże miejscu. Nie stanowiła wyjątku i kolejna postać, która powoli nadjechała konno. Była szczupła, wysoka, okryta płaszczem tak, że dopóki nie podeszła całkiem blisko ogniska nie dało się zobaczyć szczegółów.
Zsiadła powoli z konia, nieco zmęczona podróżą, chociaż ruchy miała dosyć energiczne. Uwiązała zwierzę do jednego z mniejszych drzewek na uboczu, ale tak, by mieć je w każdym miejscu na oku. Dopiero wtedy rozejrzała się po okolicy. Jej wzrok przyciągnęła największa grupka, która chyba się właśnie powiększyła o dwie osoby.
Obie przyciągnęły jej uwagę, jako osoby obytej w świcie jak i obeznanej z magią.
W sumie, czemu by nie?
Podeszła bliżej, zdejmując kaptur z głowy, odsłaniając tym samym urodziwą, acz specyficzną twarz. Blada cera z oznakami błękitu, szpiczaste uszy, niebieskie włosy...Nie była może elfem, ale półelfem na pewno. W dodatku była wysoka, na pewno dorównywała wzrostem sporej liczbie mężczyzn. Oczy miała jasne, barwy błękitnego lodu.
Uśmiechnęła się lekko na powitanie.
- Można? - spytała po prostu; miała miły, melodyjny głos.
I chociaż wyglądała jak typowa podróżniczka, może poszukiwaczka przygód ze swoimi wysokimi, solidnymi butami, koszulą i kamizelką skórzaną oraz z prostym, brązowym płaszczem, coś w jej sposobie poruszania się mogło zdradzać, że jest kimś więcej. Zresztą, wszystkie jej rzeczy były przedniej jakości, chociaż nieco przykurzone od podróży, klamrę spinającą płaszcz zdobił zaś piękny opal.
If you don’t have a massive alternative universe in your head with developed people and stories, you’re lying.

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #7 on: May 25, 2015, 06:25:27 PM »
Na Moradina...kurwa...
Zaklął pod nosem widząc ile osób nagle przylazło do jego ogniska. A strudzony krasnolud chciał odpocząć po długiej drodze i najeść się do syta. Obejrzał uważnie każdego z nowych gości posyłając nieufne spojrzenie czarodziejowi z Thay oraz jego towarzyszce. Wiele podróżował i znał tych chciwców, a mówią, że to krasnoludy pazerne pokurcze i egoistyczne, psia mać tych czerwonych skurwieli.
-To się jeszcze okaże.
Rzekł jedynie nie trudząc się nawet na jakieś miłe powitanie w kierunku czarodzieja, który musiał się tu znaleźć albo przez nieszczęśliwy przypadek, albo przez złośliwość Moradina. W każdym razie żadnemu podróżnikowi nie odmówi miejsca przy swoim ognisku...o ile nie da mu powodów ku temu.
-Można, można, siadać nie pytać...
Rzekł kolejnej osobie machnąwszy ręką i nawet nie zwracając na niej większej uwagi, raz że osób już dość było wokół, ani przy takiej liczbie jedna osoba więcej różnicy nie zrobi prawie żadnej. Zaraz po tym upił łyk piwa i zerknął na rodaka uważnie.
-Kupiec?
Zapytał zerkając jeszcze raz w kierunku jego wozu.

Kass

  • Grumpy Owl
  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 398
  • Propsy: 2
  • Palivec: "Wszystko to gówno warte"
    • View Profile
  • ID: 3064
  • Postać: Ranivira
  • Discord: Kartofel
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #8 on: May 25, 2015, 06:31:15 PM »
Jeszcze przez kilka sekund po teleportacji miała mroczki przed oczami, ale będąc z konieczności przyzwyczajona do takich efektów, nie wpłynęły one na jej szybką ocenę otoczenia oraz zidentyfikowanie potencjalnych zagrożeń, które zresztą oceniła na mierne. W pobliżu znajdowała się jedynie grupka podróżnych, którzy właśnie zbierali się wokół ogniska.
Słysząc monolog swojego towarzysza nawet nie wywróciła oczami tylko uniosła z wyrazem niesmaku górną wargę.
- Mówiłam, żeby zabrać konie. - Mruknęła głosem nie obiecującym nic dobrego tego, przez kogo wylądowali na jakimś odludziu. - Najwyraźniej bez problemu, zwłaszcza jak jest się idiotą. - Z tymi słowy najwyraźniej wyczerpał się jej zapas słów bo kobieta zamilkła, nie komentując w żaden sposób decyzji maga o podejściu do częściowo nieludzkiej grupy, której zamiast tego przyjrzała się raz jeszcze, tym razem jednak poszukując broni, zarówno tej znajdującej się na wierzchu, jak i ukrytej.
Gdy Czerwony Czarnoksiężnik ruszył naprzód kobieta ustawiła się po jego prawej stronie i nieco z tyłu w pozycji typowej dla ochroniarza, pozostawiając sobie w ten sposób możliwość bezproblemowego władania mieczem wiszącym przy jej lewym boku, lub też kolczastym biczem wiszącym po drugiej stronie.
Ogólnie rzecz ujmując wojowniczka nie wywierała miłego wrażenia będąc zakutą w zbroję z pociemnianej blachy, na której w okolicach naramienników znajdowały się różnej długości, ale wyglądające na ostre, kolce. Znajdująca się w lewej ręce tarcza przyzdobiona była płaskorzeźbą przedstawiającą jakąś bestię była przez swoją właścicielkę niesiona tak, by przypadkiem nie zahaczyć o szaty maga lub o ciemno purpurowy płaszcz kobiety. Dziwnym mogłoby się wydawać, ze w pełni uzbrojony wojownik nie ma ze sobą hełmu, ale dzięki temu widoczny był tatuaż umieszczony na jej czole. Może więc pełen ekwipunek miał sprawiać funkcję raczej paradną? Mimo to sposób w jaki kobieta poruszała się oraz badała otoczeni uważnym spojrzeniem szarawych oczu nie wskazywał by była właśnie takim paradnym ozdobnikiem.
Po podejściu nie przywitała się z nikim obecnym, pozostawiając prowadzenie rozmowy Saelosowi.

Portret postaci: http://www.mediafire.com/view/c47br7mc87nh7k4/spiky_knightchick_by_grobelski-d72e4d8!!!.jpg
Eona: To wiadomo co mnie obudziło - Aura autyzmu

Falco: Oficjalnie ogłaszam, że Kass otrzymuje badge`a "najsprawniej odpisującego gracz

Vesteng: Oto Kass w jej naturalnym środowisko. Spójrzcie na te oczy pełne życia, burze włosów... czyste szczęście. Stworzenia te żyją w symbiozie z kotami, które przynoszą im coś, co Kass widzi za szczęście, lecz tak naprawdę jest to pasożyt.

Angie

  • Guest
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #9 on: May 25, 2015, 07:02:11 PM »
-Chleeeeb?
Spytała przeciągle z lekkim zawodem w głosie. Szybko jednak odchrząknęła i nie chcąc wyjść na osobę niewdzięczną poprawiła się:
-Chleb! Och, chętnie bym się poczęstowała! Wracam z Wrót Baldura do Przystani Nerimy, ale nie zaopatrzyłam się zbyt dobrze. Myślałam, że po drodze będzie więcej karczm czy czegoś, rozumiesz. Jak jechałam do Wrót Baldura to trafiłam na grupę najemników i byli tam wyznawcy naszej pięknej i mądrej Ognistowłosej Pani. Jak się dowiedzieli, że jadę do świątyni by zostać oficjalnie przyjętą do kleru – przerwała na chwilę, najwyraźniej bardzo dumna z faktu, że jest świeżo wyświęconą kapłanką Sune – to mnie zabrali ze sobą i dawali mi JEDZENIE. I wszystko. I picie, o. I się nie musiałam martwić, co nie? Ale teraz się zbyt dobrze nie wyekwipowałam. Mam ubrania na zmianę, no nie? Ale zapomniałam o jedzeniu. I wodzie. I posłaniach. I paru innych rzeczach. I dlatego teraz szukam kogoś kto też zmierza do Skraju i o mnie zadba! Oczywiście odwdzięczę się poradami miłosnymi, błogosławieństwem i w ogóle! We Wrotach udało mi się zeswatać dwie pary! Oooch, miłość jest wielka i dzięki naszej Pani rozprzestrzenia się na cały świat czyniąc go lepszym! Tyle par musi odnaleźć swoją drogę ku pięknu czystych uczuć i serc!
Dziewczyna ględziła bez przerwy, mówiąc w teorii do krasnoluda, a w praktyce obracając się do każdego kto tylko się dosiadał. Ostatnie słowa wypowiadała już do niebieskowłosej półelfki i ogolonego chłopaka z mieczem dwuręcznym, a w jej oczach widać było prawdziwą pasję. Z innej beczki – miała dość irytujący głos. Bardzo piskliwy. I nie była jedną z tych osób, które mówią cicho. Każdy jej pisk mógł być dobrze słyszany przez każdego na polanie.
Przeniosła wzrok na Czerwonego Czarnoksiężnika i jego towarzyszkę. Niemal podskoczyła na pieńku, łapiąc się za melonik i wciskając go sobie mocniej na głowę:
-Spójrzcie! Tam gdzie podąża słowo Sune, tam od razu pokazują się pary zakochanych! Oooooch, miłość jest silna, miłość nie widzi różnic! Mag i wojowniczka, cóż za piękne połączenie! Miłość, która gorzeć może w ogniu walk o piękno, dobro i uczucia! Splecione dłonie czyniące czary i tarcza chroniąca ukochanego w chwili zagrożenia!
Piszczała, wpatrując się intensywnie w Saelosa i Zahrę i pokazując ich reszcie siedzących. Chyba nie do końca wiedziała (lub jej to akurat nie obchodziło) kim są Czerwoni Czarnoksiężnicy. Tak czy siak, była bardzo podekscytowana widokiem duetu, w jej mniemaniu, zakochanego po uszy i perfekcyjnie dopełniającego się.
« Last Edit: May 25, 2015, 07:14:38 PM by Angie »

Skaje

  • Obserwator
  • Banshee
  • *****
  • Posts: 1056
  • Propsy: 24
  • Meow
    • View Profile
  • ID: 57
  • Postać: Desiderata Graves
  • Discord: Skaje/Nibynuszka
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #10 on: May 25, 2015, 07:12:48 PM »
- Dzięki - dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem słysząc przekleństwa krasnoluda. Już miała usiąść, kiedy odezwała się kobieta z ogniska nieopodal.
Na jej słowa półelfka wzruszyła ramionami - gest mogący oznaczać wszystko jak i nic.
Ale przysiadła na wystającym korzeniu tak, że była niedaleko jednego jak i drugiego ogniska i widziała wszystkich. Przysiadła pozornie swobodnie, była jednak osobą czujną, jej ruchy były przemyślane, a oczy przesuwały się po osobach wokół ogniska. Jej największe zaciekawienie wzbudziła zdecydowanie dwójka: wojowniczka i Czerwony, chociaż jej twarz była raczej spokojna i niewiele zdradzała.
Przy okazji, jeśli wojowniczka szukała wzrokiem broni, to niebieskowłosa miała jedynie widoczny sztylet przy pasie. Sakwy i torba wyglądały raczej niegroźnie, chociaż kto ją tam wie...
- Alkohol jest, a więcej naczyń? - niebieska odezwała się do gościnnej półelfki. Dało się słyszeć w jej głosie delikatny(bo skuteczne zwalczany) ale jednak, akcent z Cormyru.
If you don’t have a massive alternative universe in your head with developed people and stories, you’re lying.

Shagarot

  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 357
  • Propsy: 4
    • View Profile
  • ID: 58
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #11 on: May 25, 2015, 07:49:19 PM »
Kompania faktycznie robiła się... coraz liczniejsza. W dodatku Saelos dostrzegał kolejnych przedstawicieli innych ras. Tym razem były to jednak Pół-elfki i cóż... ich widok nie przeszkadzał magowi nawet w najmniejszym stopniu tak, jak krasnoludy. One przynajmniej w połowie były przedstawicielami odpowiedniej rasy. Było nie było, w Thay niektórzy pól-elfi niewolnicy zdobywali wolność i byli akceptowani, jako obywatele... choć niskiej warstwy społecznej. Jednakże jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, gdy usłyszał słowa młodej kapłanki Sune.
- Miłość? - Przeniósł wzrok na swą towarzyszkę i zlustrował ją spojrzeniem od stóp, aż po czubek głowy. Ramiona maga zaczęły trząść się konwulsyjnie, a chwilę później z jego ust wydobył się śmiech. Z początku był on cichy, niemal dystyngowany, a jednak już po paru chwilach przybrał na sile i z całą pewnością był dobrze słyszany przy wielu innych obozowiskach. - Muszę Cię rozczarować dziewczyno, ale pomiędzy naszą dwójką nie ma miejsca chociażby na iskrę miłości. Choć zdawałoby się... iż kapłanka bogini miłości powinna dostrzegać takie rzeczy bez trudu i nie wyciągać pochopnych wniosków? - Przekrzywił nieznacznie głowę przyglądając się nastolatce przez parę uderzeń serca, a następnie potrząsną głową i wzruszył ramionami. Spojrzał na elfkę siedzącą przy drugim ognisku, następnie tę stojącą obok niego... uśmiechnął się nieznacznie.

- Pozwolę sobie wysunąć kontrpropozycję... Po co poszerzać krąg przy ogniu, skoro można usiąść w o wiele wygodniejszych i bardziej... ludzkich warunkach? - Błysnął zębami w uśmiechu i sięgnął po przypięta do pasa tubę. Otworzył ją i wydobył z wnętrza pojedynczy zwój. Rozwinął go upewniając się, iż to właśnie jego szukał i pokiwał głową z zadowoleniem.
- Nie mogę zaoferować jadła, ani napitku. Jednak mogę zapewnić dach nad głową i wygodne posłanie do spania... a także stół i krzesła.
Obrócił się w stronę terenu, na którym nie znajdowało się żadne z obozowisk i zaczął skandować zaklęcie, zapisane na magicznym zwoju. Stał plecami do reszty grupy, ale nie zwracał na to uwagi. W końcu od czego była tam Zahra?
Magiczny zwój spalił się w blasku błękitnego płomienia, a magiczna energia uderzyła w niewielką polanę. Rozbłysnęło błękitne światło, a gdy zniknął po nim wszelki ślad... na polanie stał niewielki, parterowy dom z drewna, który posiadał nawet kominek! Saelos klasnął w dłonie, a drzwi zostały otwarte przez jakąś niewidoczną siłę... Spojrzał następnie na towarzystwo siedzące przy ogniskach i uśmiechnął się szerzej. Z jego postawy emanowała pewność siebie i poczucie wyższości, które zapewniał mu talent magiczny. Cóż, Thayanie nie słynęli ze swej skromności.
- Wszystkich chętnych zapraszam do środka.

(Użyte zaklęcie http://www.d20srd.org/srd/spells/secureShelter.htm )
« Last Edit: May 25, 2015, 07:55:12 PM by Shagarot »
Arin (722) - Dziś o 21:04
@Shagarot (58)  zabiłeś mnie. Jesteś moim osobistym bogiem.

Tori (72) - Dziś o 21:06
Ja to  po raz kolejny napiszę: Shag jest Mistrzem tekstówek

Sybirak

  • Otiag
  • *****
  • Posts: 136
  • Propsy: 0
    • View Profile
  • ID: 65
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #12 on: May 25, 2015, 08:06:17 PM »
-Miłość?
Zapytał się unosząc brew do góry i spoglądając na niezwykle gadatliwą kobietę, po czym przewrócił oczyma wzdychając. Zaraz po tym Wrócił wzrokiem do swojego kufla z nieswoim trunkiem, aby zanurzyć usta w piwie. Lepsze to niż wychodzenie swoim zdaniem na przeciwko gadatliwiej i młodej kapłanki, której przegadanie nawet w ćwiartce było ponad jego możliwości. Póki co nadal liczył na w miarę spokojny wieczór...gdy nagle Czerwony Czarodziej zrobił coś za co gotów był mu nawet podziękować i to wręcz ze szczerą wdzięcznością. Wyczarowanie tej chałupy było czymś co wręcz uratuje jego skromne obozowisko przed zadeptaniem i splądrowaniem. Czy miał zamiar udać się do środka...nie, ale liczył na to, że reszta to zrobi i zostanie sam, na sam lub w niewielkim towarzystwie ze swoją potrawką i kuszą do polerowania.
-Zostajesz czy idziesz z resztą?
Zapytał się kapłanki. Skoro była głodna to jej nie przegoni przecież. Zaraz po swych słowach odłożył kufel i sięgnął do tobołka wyciągając lekko suchy chleb i nóż, po czym przystąpił do krojenia grubych pajd. Według jego oceny potrawka winna być zaraz gotowa.

Kass

  • Grumpy Owl
  • Łupieżca Umysłu
  • *
  • Posts: 398
  • Propsy: 2
  • Palivec: "Wszystko to gówno warte"
    • View Profile
  • ID: 3064
  • Postać: Ranivira
  • Discord: Kartofel
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #13 on: May 25, 2015, 08:27:05 PM »
Miłość. Sam dźwięk tego słowa sprawiło, że Zahra przybrała identyczny wyraz twarzy jak chwilę wcześniej, który jednak równie szybko znikł i zamiast tego przyglądała się atakowi śmiechu maga niczym dziwnej żabie, którą można poddać sekcji. Ot ciekawostka.
Oczywiście już po chwili wrócił do swojego normalnego stylu bycia, przy czym wyczarowanie z niczego domku było normą. Na dodatek całkowicie zbędną normą. Gdy on czarował, ona wystąpiła o krok naprzód, by na wszelki wypadek zasłonić pokryte czerwonym materiałem plecy. Gdy odwrócił się ponownie ona płynnym ruchem wróciła na swoją poprzednią pozycję.
Nie widziała sensu w marnowaniu zwoju na bandę pospólstwa, ale też nie widziała sensu w wypowiedzeniu swojego zdania na ten temat. W czterech ścianach przynajmniej łatwiej będzie jej upilnować "swojego" maga.
Eona: To wiadomo co mnie obudziło - Aura autyzmu

Falco: Oficjalnie ogłaszam, że Kass otrzymuje badge`a "najsprawniej odpisującego gracz

Vesteng: Oto Kass w jej naturalnym środowisko. Spójrzcie na te oczy pełne życia, burze włosów... czyste szczęście. Stworzenia te żyją w symbiozie z kotami, które przynoszą im coś, co Kass widzi za szczęście, lecz tak naprawdę jest to pasożyt.

Skaje

  • Obserwator
  • Banshee
  • *****
  • Posts: 1056
  • Propsy: 24
  • Meow
    • View Profile
  • ID: 57
  • Postać: Desiderata Graves
  • Discord: Skaje/Nibynuszka
Odp: Pod koroną dębu
« Reply #14 on: May 25, 2015, 08:32:54 PM »
Od gadania kapłanki Sune zrobiło jej się źle na duszy i na twarzy, która wykrzywiła się w rozbawionym i zniesmaczonym jednocześnie grymasie. Miała uczulenie na taką nieskomplikowaną radość i głupotę, ale no cóż, jak się już powiedziało a, to trzeba też i z.
Patrzyła sobie spokojnie jak Czerwony czaruje. Gdy skończył, wstała ze swojego korzenia.
- Brawo, piękna chatka - powiedziała z nieco szerszym niż wcześniej uśmiechem. Powiedziała to uprzejmie i mile, ale czy to był rzeczywiście komplement? Subtelny, delikatny błysk w oczach zdradzał, że nie do końca. Może po prostu niełatwo było jej zaimponować.  - Ja ze swojej strony mogę zaoferować...więcej alkoholu, bo sporo nas tutaj się zrobiło - zaoferowała, położywszy rękę na torbie. Torba nie wyglądała, jakby mogła pomieścić zbyt wiele rzeczy, ale półelfka otworzyła ją i wyciągnęła pękatą butelkę pełną trunku, nie otworzoną jeszcze. - Mam nadzieję, że lubicie brandy z Moonshae - dodała z kolejnym uśmiechem.
If you don’t have a massive alternative universe in your head with developed people and stories, you’re lying.